Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kampania krymska otwiera nowy etap wojny. Rosja ma się czego bać

Kolejny pakiet amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy wydaje się na nikim nie robić wrażenia. Na zdjęciu baza lotnicza Dover w stanie Delaware Kolejny pakiet amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy wydaje się na nikim nie robić wrażenia. Na zdjęciu baza lotnicza Dover w stanie Delaware US Air Force / Zuma Press / Forum
Dostawy amunicji rakietowej i artyleryjskiej są dziś ważniejsze niż nowe wyrzutnie i działa. A może najcenniejsza w nowej fazie wojny jest przekazana przez zachodnich instruktorów taktyka dywersyjna. Ukraińcy nękają Rosjan skutecznie.

Kolejny pakiet amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy wydaje się na nikim nie robić wrażenia. Wartość 775 mln dol. jest, owszem, duża, ale zawartość już nie każdego interesuje: rakiety do wyrzutni HIMARS, lotnicze pociski przeciwradarowe HARM, 16 lekkich haubic z 36 tys. pocisków do nich, 15 dronów rozpoznawczych, 40 pojazdów opancerzonych, pociski Javelin, TOW i przeciwpancerne granaty. Duże liczby to już norma. Ale Amerykanie tradycyjnie nie podają ilości głównego i najdroższego uzbrojenia, by nie ułatwiać Rosjanom oceny możliwości przeciwnika. Chodzi szczególnie o samoloty przystosowane do odpalania pocisków HARM – szybkich rakiet powietrze-ziemia naprowadzających się na wiązkę wrogiego radaru.

Wojna motorem innowacji

Pierwsze wzmianki o użyciu pocisków HARM w Ukrainie przyjmowano z niedowierzaniem, później Pentagon już sam przyznał, że rakiety zostały zintegrowane z pewną liczbą ukraińskich samolotów bojowych, najpewniej MiG-ów 29. Wojna po raz kolejny okazała się więc motorem innowacji, bo zachodnie uzbrojenie rakietowe na poradzieckim myśliwcu przez całe dekady traktowano jako nierealne, choć np. sprytne firmy z Izraela przekonywały kraje bloku wschodniego, że to jak najbardziej możliwe. Teraz w zakresie adaptacji techniki wojskowej możliwe wydaje się wszystko, zatem połączenie MiG-ów i HARM-ów nikogo nie dziwi, może poza Rosjanami, na których baterie przeciwlotnicze spadają jak gromy z jasnego nieba.

Ukraińscy piloci zyskali nową zdolność, a ich samoloty trzecie życie, tym razem bardziej wielozadaniowe, w zwalczaniu naziemnej obrony powietrznej.

Reklama