Są jakby żywcem wzięci z planu „Top Gun”, tylko dużo wyżsi od Toma Cruise′a i w mundurach sił powietrznych, a nie marynarki wojennej USA. Filmowy Maverick mógłby im też pozazdrościć maszyn. Noszą lustrzane okulary, wąsy i uśmiech dobrotliwej wyższości na twarzach, wydają się uosobieniem amerykańskości.
Piloci F-22 Raptor, wciąż najdoskonalszych samolotów bojowych świata, przylecieli do Polski kilka tygodni temu i zadomawiają się na niebie Europy Wschodniej: od Estonii po Rumunię. Do położonej w środku Polski bazy lotniczej w Łasku koło Łodzi trafili z drugiego końca świata, z Alaski, z sił powietrznych Pacyfiku. Stąd litery AK odcinające się jaśniejszą szarością na statecznikach ich szarych maszyn. Zresztą odcieni tej szarości na kadłubie i skrzydłach da się znaleźć wiele. Jedynie kabiny lśnią na złoto. Mają powłokę z tlenku indu, substancji, która pomaga zmniejszać odbicie radarowe samolotu.
Czytaj też: Walka z duchami. Ukraińcy znaleźli nowy sposób na Rosjan
Przesłanie dla Putina od NATO
Obniżenie sygnatury radarowej było jednym z głównych wymagań w epoce projektowania i budowy nowego myśliwca przewagi powietrznej w latach 80. Amerykanie odkryli wtedy, że da się skonstruować samolot bojowy tak ukształtowany i tak wyposażony, by na radarze systemów obrony powietrznej lub radiolokatorze wrogiego samolotu wyglądał niczym ptak lub owad, czyli był prawie niedostrzegalny z dużej odległości.
Pierwszym takim samolotem wprowadzonym do służby był poddźwiękowy bombowiec F-117 Nighthawk – czarny i kanciasty. Raptor prezentuje nową generację technologii stealth, jest płaski, bardziej opływowy i szary.