Są jakby żywcem wzięci z planu „Top Gun”, tylko dużo wyżsi od Toma Cruise′a i w mundurach sił powietrznych, a nie marynarki wojennej USA. Filmowy Maverick mógłby im też pozazdrościć maszyn. Noszą lustrzane okulary, wąsy i uśmiech dobrotliwej wyższości na twarzach, wydają się uosobieniem amerykańskości.
Piloci F-22 Raptor, wciąż najdoskonalszych samolotów bojowych świata, przylecieli do Polski kilka tygodni temu i zadomawiają się na niebie Europy Wschodniej: od Estonii po Rumunię. Do położonej w środku Polski bazy lotniczej w Łasku koło Łodzi trafili z drugiego końca świata, z Alaski, z sił powietrznych Pacyfiku. Stąd litery AK odcinające się jaśniejszą szarością na statecznikach ich szarych maszyn. Zresztą odcieni tej szarości na kadłubie i skrzydłach da się znaleźć wiele. Jedynie kabiny lśnią na złoto. Mają powłokę z tlenku indu, substancji, która pomaga zmniejszać odbicie radarowe samolotu.
Czytaj też: Walka z duchami. Ukraińcy znaleźli nowy sposób na Rosjan
Przesłanie dla Putina od NATO
Obniżenie sygnatury radarowej było jednym z głównych wymagań w epoce projektowania i budowy nowego myśliwca przewagi powietrznej w latach 80. Amerykanie odkryli wtedy, że da się skonstruować samolot bojowy tak ukształtowany i tak wyposażony, by na radarze systemów obrony powietrznej lub radiolokatorze wrogiego samolotu wyglądał niczym ptak lub owad, czyli był prawie niedostrzegalny z dużej odległości.
Pierwszym takim samolotem wprowadzonym do służby był poddźwiękowy bombowiec F-117 Nighthawk – czarny i kanciasty. Raptor prezentuje nową generację technologii stealth, jest płaski, bardziej opływowy i szary. Jego odbicie radarowe jest o rząd wielkości mniejsze od F-117, a kilka rzędów wielkości mniejsze od operacyjnego poprzednika, klasycznego myśliwca przewagi powietrznej F-15 Eagle. Po 24 latach od pierwszego lotu i 17 od wprowadzenia do służby F-22 uznawany jest wciąż za najwyższe osiągnięcie technologii lotniczej Zachodu. Ścisłe dane o osiągach samolotu nadal są utajnione, a maszyna nie podlega eksportowi. Zresztą linia produkcyjna została wygaszona w 2011 r. i nie przewiduje się wznowienia produkcji, mimo że spokojne czasy minęły, a siły powietrzne USA muszą żałować, że zamiast ponad 700 Raptorów mają do dyspozycji na papierze mniej niż 200 (a realnie koło setki). W Kongresie trwa właśnie dyskusja, czy pozwolić lotnikom na wycofanie ze służby najstarszych 20 maszyn.
Można więc śmiało powiedzieć, że na wschodnią flankę NATO trafiła nie tylko jedyna w swoim rodzaju technologia, ale i rzadkie dobro. Raptor to gatunek na wymarciu, choć nadal stojący na szczycie „łańcucha pokarmowego” lotnictwa taktycznego. Wysłanie całej eskadry 12 Raptorów pod granice Rosji i Białorusi jest najsilniejszym wyrazem wsparcia, jaki jest technicznie dostępny w całym NATO. To sygnał, że żarty się skończyły i sojusznicy przesuwają najsilniejsze zasoby tam, gdzie mogą być najbardziej potrzebne.
Lotnictwo ma tę przewagę, że jest łatwe do przesuwania, szybkie, elastyczne, dynamiczne i plastyczne. Co nie znaczy, że jest miękkie. F-22 na wschodniej flance NATO to powietrzna tarcza – air shielding, czyli nowa koncepcja obrony sojuszniczej przestrzeni powietrznej, zatwierdzona na szczycie w Madrycie. Zastąpiła koncepcję stworzoną na spokojniejsze czasy, zwaną air policingiem. Różnic w tym podejściu jest sporo, podstawowa dotyczy skali zaangażowania. To już nie kilka samolotów na jednym lotnisku w regionie, co było normą przez wiele lat. Teraz jednocześnie kontyngenty lotnicze z kilku krajów zachodnich stacjonują w kilku krajach wschodniej flanki. Częściej misje te pełnią całe eskadry. Niemal stale obecne są samoloty piątej generacji, posiadające olbrzymią przewagę techniczną nad rosyjskimi. Eskadra Raptorów czasowo stacjonująca w Łasku ma prawdopodobnie większe możliwości bojowe niż całe siły powietrzne RP. Będą tu kilka miesięcy.
Czytaj też: HIMARS-y. Cudowna broń, która wpłynie na wynik wojny?
Kpt. Bell: Fajnie widzieć jakieś miasto pod sobą
Latają z Polski całkiem daleko, bo nad Estonię, do Niemiec i Rumunii, ale to i tak krótkie patrole w porównaniu z bezkresnym obszarem Pacyfiku. Powietrze niby wszędzie jest takie samo, ale przestrzeń powietrzna znacznie się różni. W Polsce w porównaniu z Alaską panuje po prostu tłok. – U nas mamy sporo wody dookoła, więc fajnie wreszcie latać nad lądem. Fajnie ćwiczyć walki powietrzne z waszymi F-16 i MiG-29, a jednocześnie widzieć jakieś miasto pod sobą – mówi kapitan Bell, zapewne od nazwiska noszący callsign Ringer. Pilot F-22 traktuje pierwszą misję w Europie jako ważne doświadczenie, ale opowiada o niej niemal jak o rozrywce. Różnica jest taka, że o ile Chiny nie stwarzają bezpośredniego zagrożenia wojennego dla USA, o tyle z Rosją w Europie jest na odwrót. Tu bliskość może być groźna. To nie zabawa.
– Teatrem Pacyfiku rządzi odległość – przyznaje dowódca kontyngentu ppłk Kendall, znany jako Popeye. – Oczywiście też lądujemy czasem na Guam czy w bazie Kadena w Japonii, ale to nadal ogromne dystanse. Tu jesteśmy dosłownie za progiem. To ułatwia życie, w razie czego mam mnóstwo miejsc, gdzie mogę wylądować. Na Pacyfiku najbliższy pas betonu może być oddalony o kilka tysięcy kilometrów. Z tamtej strony świata też mamy Rosjan w zasięgu wzroku. Latamy na przechwycenia ich bombowców. Ale tu wykonujemy te misje w dużo większej bliskości i oczywiście w dużo gęściej zaludnionym obszarze.
90. eskadra ekspedycyjna ma za zadanie odstraszać Rosjan, ale i integrować się z sojusznikami. Nad Polską jest ich duży wybór. Latają samoloty z Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, amerykańskie myśliwce F-16 z bazy w Niemczech. Żaden inny kraj NATO nie dysponuje jednak samolotami, które mogłyby się z Raptorami równać. Nawet młodsze maszyny piątej generacji, F-35, są w tyle, jeśli chodzi o osiągi i cechy trudnej wykrywalności. Są może bardziej wielozadaniowe niż Raptory, ale dzieje się to kosztem ich drapieżności. – Nie ma samolotu, który mógłby się równać z Raptorem pod względem zdolności do walki powietrznej – twierdzi Ringer. – Tę przewagę zapewnia kombinacja przenoszonych sensorów, uzbrojenia, zdolności do długotrwałego lotu z naddźwiękową prędkością, wszystko to sprawia, że ten samolot jest wciąż najlepszy.
To nadal jedyny seryjny samolot na Zachodzie, który uzyskał miano supermanewrowego dzięki temu, że efekty aerodynamiczne wspiera tzw. wektorowanie ciągu. Wyszukana terminologia widziana z bliska ma postać klap u wylotu dysz silników, pozwalających kierować strumień gazów nieco w górę i w dół. To dlatego F-22 zadziwia tłumy na pokazach i wygrywa walki na ćwiczeniach z wieloma przeciwnikami naraz. Niezrównane możliwości dynamiczne uzupełnia potęga elektroniki. Radar Raptora potrafi nie tylko dostrzec cel powietrzny z 200 km, ale sam jest bronią elektroniczną – może oślepiać przeciwnika.
Gdy był projektowany u schyłku zimnej wojny, Stany Zjednoczone były u szczytu dominacji technologicznej nad resztą świata, a nowy samolot przewagi powietrznej miał być dominatorem niemal bez ograniczeń. Między innymi dlatego w erze dywidendy pokoju zyskał złą prasę jako najdroższy myśliwiec świata.
Czytaj też: Walka z Rosją będzie długa i ciężka. Kluczowe są rezerwy
W zasięgu radarów mogą pojawić się „bandyci”
– To fenomenalna maszyna i dużo może. Ale ostatecznie może pokonać tylko określoną odległość w określonym czasie – dowódca Popeye stara się nie tylko być uprzejmy, ale wyjaśnia, na czym polega prawdziwa przewaga lotnictwa NATO. – By działać, potrzebujemy wszystkich innych. Polegamy na całym systemie, a nie na sobie samych. Oczywiście dostarczamy unikalną zdolność, ale nie możemy zostać sami, musimy mieć wsparcie.
Stąd wspólne loty z polskimi F-16, a nawet starszej generacji MiG-ami. Współdziałanie z maszynami o mniejszych możliwościach pozwala ćwiczyć operacje o różnym poziomie skomplikowania, wymagające jednocześnie użycia największych posiadanych zdolności, a także sił wzmocnienia z drugiego szeregu. – Jeśli jesteś trudno wykrywalny, możesz znaleźć się bliżej. To wyzwanie dla F-16 czy F-15 – wyjaśnia Popeye. – Dlatego właśnie my jesteśmy z przodu i czyścimy pole dla nich, a oni mają lepsze możliwości w zakresie uderzeniowym, których my nie mamy. Bo my jesteśmy od zestrzeliwania obcych myśliwców. Zanim wypuścisz bombowce, musisz mieć przewagę w powietrzu.
Do wylotu na dwie godziny startują z reguły cztery do sześciu samolotów po każdej stronie. Dwusilnikowe Raptory są głośniejsze od F-16, mają bardziej basowe brzmienie. W wilgotnym powietrzu od końcówek skrzydeł i usterzenia odrywają się smugi kondensacyjne. Po półtorej godziny wracają. Szczegóły misji są oczywiście niejawne, zwłaszcza teraz, gdy sytuacja jest napięta, a w zasięgu pokładowych radarów mogą pojawić się „bandyci”. Czy z dyskrecji, czy z profesjonalizmu – Amerykanie zapewniają jednak, że żadnych bliskich spotkań na razie nie mieli.
Czytaj też: Czy NATO ma asa w rękawie? Nawet cztery