Można śmiało zaryzykować twierdzenie, że tak jak Rosjanie przegrali bitwę o Kijów, tak teraz przegrali bitwę o Charków, drugie co do wielkości miasto ukraińskie. Siły stacjonujące pod Charkowem, które praktycznie od początku wojny – czyli od siedmiu miesięcy – usiłowały go zdobyć, teraz muszą zostać wykorzystane do załatania szerokiej dziury we froncie, jaka powstała w wyniku panicznej ucieczki wojsk rosyjskich spod Iziuma. Rosyjska 6. Armia zostanie więc rozrzucona na pozycjach obronnych wzdłuż rzeki Oskil, która płynie z kierunku rosyjskiego miasta Wałujki, przepływa przez Ukrainę na południe i wpada do Dońca na wschód od Iziuma.
Rosjanie wycofują się więc ze sporej połaci terenu okupowanej części obwodu charkowskiego. Oznacza to nie tylko koniec marzeń o zdobyciu Charkowa czy Czuchujewa, ale też i o jakichkolwiek kleszczach zamykających ukraińskie wojska w okrążeniu w Donbasie. Co prawda od południa trwają walki pod Bachmutem, ale w tym momencie ataki te są już pozbawione sensu, bowiem ukraińskie wojska również zyskują siły, zwolnione z rejonu Charkowa.
Czytaj też: Ukraina ma szansę zwyciężyć. W jaki sposób?
My nie agresory
Zabierając wojska spod Charkowa i ogołacając granicę na południe od Biełgorodu z wszelkich wojsk, Rosjanie przyznali, że dobrze wiedzą, iż Ukraina nie stwarza najmniejszego zagrożenia dla ich terytorium.