Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Niemieckie patrioty w Polsce. Żadna ze stron nie może teraz oblać tego testu

Niemiecki helikopter CH-53 ląduje za należącym do Bundeswehry systemem Patriot. Niemiecki helikopter CH-53 ląduje za należącym do Bundeswehry systemem Patriot. Fabrizio Bensch / Forum
Najgorsze, co by się mogło stać, to fiasko wspólnych ustaleń, po którym nastąpiłaby lawina oskarżeń. Cieszyliby się tylko Władimir Putin z Aleksandrem Łukaszenką. Niestety, środowy wieczór dopisał do tego tekstu pesymistyczne post scriptum.

Ministrowie obrony są po słowie i być może niebawem wyrzutnie rakietowe z czarnymi krzyżami Bundeswehry trafią na stanowiska ogniowe we wschodniej Polsce. Po incydencie w Przewodowie Berlin zgłosił się do pomocy w ochronie polskiego nieba, a Warszawa z części oferty chce skorzystać.

Czytaj też: Walka z Rosją będzie długa i ciężka. Kluczowe są rezerwy

PiS najpierw zapalił Niemcom zielone światło

Chodzi o systemy antyrakietowe i przeciwlotnicze Patriot, których Niemcy mają najwięcej w natowskiej Europie: 12 jednostek ogniowych (dla porównania: Polska do 2023 r. ma dostać cztery). Wedle propozycji Berlina miałyby one wzmocnić obronę powietrzną Polski i całej wschodniej flanki NATO, na wzór tych rozmieszczonych na Słowacji. Nie wiadomo na razie, jaką liczbę wyrzutni i radarów zamierza przysłać zachodni sąsiad. Mowa jednak o rozmieszczeniu, a więc wysłaniu na kilkumiesięczną, zapewne rotacyjną misję operacyjną niemieckich baterii (lub ich elementów) z niemieckimi załogami, a nie oddaniu nam niemieckich patriotów. Dokładnie na takiej samej zasadzie rozmieszczone są w Polsce patrioty należące do US Army i wyrzutnie systemu Sky Sabre brytyjskich wojsk lądowych.

Jeśli do porozumienia z Niemcami dojdzie, byliby u nas trzecim uczestnikiem sojuszniczego wysiłku obronnego w dziedzinie naziemnych systemów przeciwlotniczych i antyrakietowych. Mimo niechęci rządu PiS do Niemiec polskie władze ofertę zza Odry zdają się witać szeroko otwartymi ramionami.

Reklama