275. dzień wojny. Co mogą patrioty i co właśnie straciliśmy? Nierozsądna decyzja Polski
Wczoraj Rosjanie podjęli kolejne zmasowane uderzenie na infrastrukturę energetyczną Ukrainy. Odpalili ponad 70 pocisków skrzydlatych (obrona powietrza zestrzeliła 55) i pięć dronów kamikadze (wszystkie zniszczone). 15 rakiet trafiło w swoje cele, wywołując kolejne kłopoty. Nie tylko w Ukrainie, gdzie bez prądu są spore obszary, ale i w Mołdawii, która w znacznym stopniu miała z nią system wspólny w spadku po ZSRR. Dziś Mołdawia kupuje prąd głównie w Rumunii, która musiała odłączyć część zasilania ze względu na synchronizację sieci i zależności przesyłowe z Ukrainą.
Nie ma już w Ukrainie elektrowni, która nie zostałaby zaatakowana. Atakowane są też stacje transformatorowe i węzły przesyłowe, a naprawa jest coraz trudniejsza. Wszak sprowadzenie transformatorów to proces złożony i skomplikowany, trzeba zamówić urządzenia, czekać na ich wyprodukowanie, przetransportować na miejsce i zainstalować.
Atakowano też kotłownie dostarczające ciepło do miast – we Lwowie, Iwano-Frankowsku, Odessie, Mikołajowie, Chersoniu, Czerkasach, Dnieprze, Sumach, Połtawie, Kirowohradzie i Charkowie. W niektórych przypadkach użyto rakiet przeciwlotniczych S-300 odpalanych jako rakiety balistyczne w awaryjnym trybie ziemia-ziemia.
Na frontach natomiast bez zmian. Walki trwają mniej więcej na tych samych obszarach od tygodni. Zmian w położeniu wojsk nie odnotowano.
System Patriot. 5 tys. antenek
W jakimś sensie system przeciwlotniczy i przeciwrakietowy to bliźniak S-300PM, a właściwie jego starszy brat, bo to S-300PM się na nim wzorował, a nie odwrotnie.