Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Pekin odgryza rękę. Rywalizacja Chin i USA przenosi się w kosmos

Inżynierowie w firmie Spacety testują ważącego 10 kg satelitę TY3-12 Inżynierowie w firmie Spacety testują ważącego 10 kg satelitę TY3-12 Aly Song / Reuters / Forum
Niedawna decyzja administracji Bidena o nałożeniu sankcji na 36 chińskich firm technologicznych i zależnych od nich firm dowodzi, że Waszyngton chce się ścigać z Pekinem na orbicie. Czy ma jakiekolwiek szanse – to już inne pytanie.

Najgłośniejszy był przypadek Changsha Tianyi Space Science and Technology Research Institute, spółki znanej pod komercyjną nazwą Spacety. Firma znalazła się na celowniku departamentu stanu, bo udostępniała fotografie i odczyty danych ze swoich satelitów rosyjskiej spółce Terra Tech, która przekazywała je z kolei aktywnej na ukraińskim froncie Grupie Wagnera.

Spacety w pewnym sensie oberwało więc rykoszetem, bo sankcje z 26 stycznia miały uderzyć właśnie w wagnerowców, uznanych przez Waszyngton za międzynarodową organizację kryminalną. Amerykanie postanowili jednak objąć restrykcjami wszystkie podmioty, które jakkolwiek wsparły rosyjską aktywność militarną, w tym dalekich podwykonawców.

Czytaj też: Cyberwojna czarodziejów. Palantir do walki z rosyjskimi orkami

Chiny na orbicie

Spacety produkuje i obsługuje małe satelity, podobnie jak dziesiątki innych chińskich firm. Działają też w zbliżony sposób: często otwierają spółki córki w krajach europejskich czy azjatyckich. W tym przypadku był to Luksemburg; na amerykańskich listach sankcyjnych są też m.in. podmioty z Japonii czy Holandii. Amerykanie obawiają się ich niekoniecznie ze względu na pracę, którą się zajmują. Nie chodzi bowiem – przynajmniej na razie – o samą liczbę chińskich satelitów na orbicie. Niepokojące jest to, co dzieje się później z danymi i samą technologią. Innymi słowy, podobnie jak w przypadku Spacety i Wagnera Biały Dom próbuje odkryć, kto trzyma kłębek, z którego wychodzą nitki w postaci malutkich spółek. I nie zawsze są w stanie to ustalić.

Technologiczna, kosmiczna i militarna ekspansja Chin pod wieloma względami pozostaje dla Zachodu po prostu kolekcją znaków zapytania. A Pekin celowo zaciera granice między tymi trzema płaszczyznami. We wrześniu Biały Dom przedstawił pakiet ograniczeń w eksporcie półprzewodników do Chin, zobowiązując do ich przestrzegania również swoich sojuszników. Komunikat był prosty: każdy, kto używa amerykańskiej technologii, musi stosować się do naszej polityki. Powód? Brak transparencji w działaniach chińskich spółek, regularne odmowy poddawania się audytom ze strony amerykańskich regulatorów i nieznany odbiorca końcowy. Jak informuje „New York Times”, to dlatego sankcje objęły np. Yangtze Memory Technologies Corporation, firmę wymienianą w gronie potencjalnych podwykonawców Apple przy produkcji iPhone’a 14.

Czytaj też: Chiński balon szpiegowski nad USA. Pekin reaguje

Ambicje nie tylko kosmiczne

Amerykanie od dawna próbują objąć nadzorem chińskie spółki, ale ich wysiłki często spełzają na niczym. Ustawę nakazującą firmom z Państwa Środka działającym na terenie USA i notowanym na giełdach poddać się kontrolom publicznego regulatora Kongres przyjął w 2020 r., ale realnie udało się ją wyegzekwować dopiero w grudniu 2022. Wtedy właśnie, jak informował Reuters, Public Company Accounting Oversight Board uzyskało dostęp do akt ponad 200 firm, którym groziło usunięcie z giełdy. Nawet to jednak nie wyjaśniło wszystkich wątpliwości, bo departamenty stanu i handlu nie zawsze są w stanie ustalić, dokąd finalnie trafia produkowana w USA technologia.

Zwłaszcza jeśli jest eksportowana do podmiotów zależnych w Europie, które potem odsyłają ją do Chin, przepuszczają przez łańcuch mniejszych firm, a na końcu nierzadko trafia do tych uznawanych przez Amerykę za zagrożenie. Takim przykładem jest Huawei, objęty już sankcjami Waszyngtonu – państwa Europy nie zajęły podobnego stanowiska. Newralgiczna jest zwłaszcza Wielka Brytania – premier Rishi Sunak w listopadzie ogłosił koniec „złotej ery” w relacjach sino-brytyjskich, określając mianem „wyzwania” (czyli wciąż nie „zagrożenia”) m.in. znaczący udział Huawei w modernizacji krajowej infrastruktury telekomunikacyjnej w ostatnich latach.

Ambicje Chińczyków nie kończą się tymczasem na orbicie. Zainicjowany w 1986 r. program kosmiczny ma jasny cel: dominacja w kosmosie. Na początku były same klęski, Keith Bradsher z „New York Timesa” wylicza nieudane starty rakiet w 1991, 1992, 1995 i 1996 r. Ale ostatnio Pekin wyraźnie przyspieszył, czego dowodem są m.in. budowa wielomodułowej stacji kosmicznej, lądowanie sondy Chang’e 4 na niewidocznej z Ziemi powierzchni Księżyca, misja na Marsa, loty załogowe czy spacery kosmiczne. To nie science fiction, Chiny są już kluczowym graczem w kosmosie.

Czytaj też: Biden w Azji. Zaskoczyły ostre słowa pod adresem Chin

Pekin odgryza rękę

Ale czy będą dominować? Coraz więcej ekspertów odpowiada twierdząco. Kiedy? Trudno powiedzieć. W sierpniu analitycy departamentu obrony opublikowali raport, w którym zakładają, że chińskie zdolności technologiczne i infrastrukturalne w kosmosie przerosną amerykańskie w 2045 r. To jednak wróżenie z fusów, głównie z powodu niepełnej wiedzy o tym, co Chińczycy są w stanie osiągnąć już teraz. Dr Jill Stuart, badaczka związana z London School of Economics, zauważyła na niedawnej konferencji UCL Leaders 2023, że próby budowania relacji z Chinami w zakresie technologii kosmicznych spełzają na niczym bez względu na to, jaki mają charakter. Zasadniczo, tłumaczy Stuart, podejścia na Zachodzie są dwa. W pierwszym Pekin stawiany jest od razu w roli czarnego charakteru, któremu nie wolno podać ręki. Tak traktował Chiny Donald Trump, a po przejęciu władzy przez Bidena niewiele się zmieniło. Konsekwencje są oczywiste, Pekin tupie nogą, publikuje gniewne deklaracje przeciw Zachodowi i grodzi się szczelnym murem. A wiedza o tym, co potrafi, pozostaje ograniczona.

Znacznie bardziej koncyliacyjnie do kwestii chińskiej próbują podchodzić Europejczycy. Zgodnie jednak ze znanym porzekadłem, gdy Pekin dostaje palec, odgryza całą rękę. Dr Stuart wspomina o wielu przypadkach, gdy brytyjskie firmy próbowały zbudować partnerstwo z chińskimi. Prawie zawsze kończyło się to kradzieżą technologii i własności intelektualnej.

Nie wiadomo, co w kwestii nowego wyścigu kosmicznych technologii powinno Zachód niepokoić najbardziej. Szybki progres Chińczyków? Niepewność co do ich zdolności? Fakt, że w tym, co już wiemy, że robią (produkcja satelitów czy technologii komunikacyjnej), stają się coraz lepsi – dlatego mogą np. stać się monopolistą w dostarczaniu usług technologicznych krajom Globalnego Południa? A może wszystko naraz? Pewne jest tylko to, że Chiny w swoim maratonie kosmicznym nie planują się zatrzymać ani nawet zwolnić.

Czytaj też: Chińska strona Księżyca

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną