Nie żeby to było jakieś odgórne polecenie – po prostu niepisane porozumienie. Żadnych ataków, rozliczeń dawnych czy świeżych win, ani słowa o korupcji. Wszystko po to, aby zjednoczyć naród wokół najważniejszego celu: obrony kraju przed rosyjską agresją. Żeby utrzymać niezachwiane postawy u cywilów, ale szczególnie wojska. Żeby nie dawać rosyjskiej propagandzie pretekstu i nie pozwolić się skłócić. Podkreślić poparcie dla rządzących i ich decyzji. Zwłaszcza dla prezydenta Zełenskiego.
Okres ochronny właśnie dobiegł końca. Nie da się przymykać oczu, gdy nowe fortuny rosły kosztem wojska. Korupcja niszczy wizerunek rządu w kraju, ale zwłaszcza zagranica ruchy Kijowa obserwuje uważnie.
Czytaj też: Putin chce zamrozić tę wojnę. Ale czołgi są zbyt gorące
„Kto zarabia na wojnie, zostanie ukarany”
Pierwszy sygnał dał wpływowy tygodnik „Dzierkało Tyżnia”, który 21 stycznia poinformował, że resort obrony kupuje żywność dla żołnierzy po cenach wielokrotnie wyższych niż sklepowe w Kijowie. Dokument gwarantujący monopol dostawcy miał podpisać Bohdan Chmielnicki, dyrektor departamentu zamówień publicznych. Podlegał wiceministrowi Wiaczesławowi Szapowałowi. A Szapowałow to człowiek ministra Aleksieja Reznikowa.
Początkowo resort zawył z oburzenia, a zarzuty odpierał sam Reznikow, nazywając je manipulacją i wprowadzaniem w błąd.