W 2007 r. Władimir Putin użył prestiżowego forum Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa do ogłoszenia, że nadchodzi kres „jednobiegunowej” dominacji USA. Zapowiedział wówczas, że Rosja odpowie na rozszerzenie NATO i złamanie słowa danego jej rzekomo jeszcze w 1990 r., że taki ruch nie nastąpi. Rok później zaatakowała Gruzję.
W 2015 r. minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow również na monachijskim forum mówił o „głębokich systemowych problemach” z Zachodem i o tym, że wszystko, co robi, to „jedna wielka obraza dla Rosji”.
Taka Rosja do Monachium nie wróci
Podczas niemal każdej edycji forum w Monachium Rosjanie z różnych szczebli władzy zapewniali, że przestrzegają prawa międzynarodowego, a to, co dzieje się w Ukrainie, to „zamach stanu” i wojna domowa. Kłamali, ale w dystyngowanych salach bankietowych hotelu Bayerischer Hof, gdzie forum obraduje w lutym każdego roku, miało to posmak wyrafinowanej dyplomacji.
Zatem kiedy Rosja wojnę na pełną skalę wywołała 24 lutego 2022 r., logiczną decyzją organizatorów było wykluczenie jej z tegorocznej edycji. Można założyć, że rosyjscy dyplomaci pod tą władzą, w tej formie, z tym prezydentem i ministrem spraw zagranicznych już do Monachium nie wrócą. Może za dekadę, może gdy Rosja nie będzie tą Rosją.
Skład i tematy tegorocznego forum skoncentrowały się za to na bezprecedensowym w ostatnich trzech dekadach fakcie historycznym: zjednoczeniu Zachodu wokół idei odparcia agresji Rosji.