Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Biden kradnie Putinowi show. Na Kremlu zapadła cisza, dali się zaskoczyć

Joe Biden i Wołodymyr Zełenski. Kijów, 20 lutego 2023 r. Joe Biden i Wołodymyr Zełenski. Kijów, 20 lutego 2023 r. Ukraine Presidency / Zuma Press / Forum
Joe Biden skradł Putinowi show i dziś w Warszawie też postawi kropkę nad „i”. Kreml bacznie to wszystko obserwuje i wymownie milczy. Tymczasem reakcjom Rosji przygląda się Ukraina, jej sojusznicy, ale też Pekin.

Z niezapowiedzianą wizytą do Kijowa przybył w poniedziałek prezydent USA Joe Biden. To była manifestacja niezachwianego wsparcia dla Ukrainy kilka dni przed rocznicą rosyjskiej inwazji 24 lutego. Mimo ryzyka „Biden czuł, że to ważne, by odbyć tę podróż w tak krytycznym momencie” – komentował doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jack Sullivan. I dodał: „Chciał stanąć obok prezydenta Zełenskiego w wolnym Kijowie, żeby nie tylko powiedzieć, ale i pokazać światu, że Ukraina skutecznie opiera się rosyjskiej agresji, a Rosja ponosi strategiczną porażkę w Ukrainie”.

Biden zaskoczył Rosjan

Przyjazd Bidena do Kijowa, a więc do strefy wojny, zaskoczył przede wszystkim Rosjan. Biały Dom w ostatniej chwili poinformował o planach rosyjską stronę, ale Kreml i tak nie był na tę niespodziankę przygotowany. Nie spłynęły instrukcje dla prorządowych mediów, więc pierwsze doniesienia były suche, faktograficzne: „Biden w Kijowie”, „Zapowiedział pakiet pomocy wojskowej wart 500 mln dol.”. Nikt długo nie ryzykował samodzielnego komentarza.

Dopiero depesza agencji Associated Press ukształtowała przekaz dnia. Media podchwyciły doniesienie, że Rosjanie kilka godzin wcześniej zostali poinformowani o wizycie prezydenta USA w ukraińskiej stolicy. Chodziło o „uniknięcie jakichkolwiek błędnych kalkulacji, które mogłyby doprowadzić do bezpośredniego konfliktu dwóch mocarstw nuklearnych” – pisała AP. Natomiast w ocenie kremlowskich mediów „Joe Biden mógł przyjechać do Kijowa wyłącznie dzięki zgodzie Rosji”. Dwa istotne fakty przy tym oczywiście pominęły. Po pierwsze, że podobną procedurę bezpieczeństwa stosuje także Kreml. I po drugie, Amerykanie nie tyle poinformowali Rosjan, ile ostrzegli ich, by nie próbowali tej wizyty w żaden sposób zakłócić.

Czytaj też: Europejskie tournée Zełenskiego. Wielkie słowa, małe kroki naprzód

Kto tu jest gospodarzem, a kto sługą

Kanał Pierwszy rosyjskiej telewizji najczęściej wspominał o alarmie przeciwlotniczym, który wybrzmiał podczas spaceru obu prezydentów ulicami Kijowa. Już wcześniej ukraińscy wojskowi ostrzegali, że Rosja w okolicach pierwszej rocznicy wojny przeprowadzi ostrzał rakietowy na dużą skalę. „Cyrk!” – ocenił incydent z alarmem gość programu „Priamoj efir”. Propagandyści sugerowali, że była to ustawka, przemilczeli jednak, że alarm wywołał najpewniej startujący z Białorusi rosyjski odrzutowiec MiG. Pocisk wystrzelony z takiej maszyny może dotrzeć do Kijowa w mniej niż 20 minut.

Z kolei po wizycie prezydentów USA i Ukrainy w Soborze Michajłowskim rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa opublikowała na Telegramie ich wspólne zdjęcie i pytała: „Który z nich jest prawosławny?”. Obśmiała tym samym religijność Wołodymyra Zełenskiego, który ma żydowskie korzenie. Nie wspominając już o katoliku Bidenie.

Rosyjscy propagandyści skorzystali też chętnie z innych materiałów i kadrów. Joe Biden podpisywał m.in. dokumenty biurku, a Zełenski stał obok niego – oto Biden został „haziajem” (od „hazjain”, gospodarz), zaś „Wowa” (Zełenski) jego służącym. Takie spostrzeżenie poczynił członek rady głównej administracji obwodu zaporoskiego Władimir Rogow, a „Maskowskij Komsololec” podchwycił tę myśl i rozpropagował.

Czytaj też: Ameryka uratowała Ukrainę przed upadkiem. Bije Rosję, a nawet Chiny

„Teraz Putin w Kijowie”

„Komsomolska Prawda”, ulubiony dziennik Władimira Putina, opublikował z kolei rysunek ukraińskiej marionetki, przekonując, że Stany Zjednoczone wysłały Ukrainę na rzęź, a wizyta Bidena jest jak wyrok skazujący. „Wizyta w Kijowie nie ma nic wspólnego ze wsparciem Ukrainy, Biden realizuje tylko własne zadania” – powiedział w rozmowie z Radiem Komsomolskaja Prawda dyrektor Instytutu Studiów Politycznych Siergiej Markow. Jak dodał, USA i Biden w istocie nie pomagają Ukrainie, ale wykorzystują ją jako narzędzie w wojnie zastępczej z Rosją. W podobnym tonie podsumował tę podróż profesor Rosyjskiej Akademii Nauk Aleksandr Gusiew. „Wizyta Bidena w Kijowie to przełomowe wydarzenie. Oznacza, że konfrontacja będzie trwała, a kolektywny Zachód stał się stroną konfliktu”, komentował dla agencji RIA Nowosti.

Jak zresztą sama RIA Nowosti w poniedziałek przypomniała, Biały Dom wielokrotnie zapewniał, że Joe Biden nie zaryzykuje wizyty w strefie wojny. Agencja sugeruje tym samym, że USA są „zdradzieckie i kłamliwe”. W tym tonie są też utrzymane komentarze w mediach społecznościowych. Telegram, najpopularniejszy komunikator w rosyjskojęzycznej sieci, zalały wpisy z ducha rewanżystowskie. Jeden z użytkowników wzywał: „Natychmiast kindżał. Albo taktyczna broń jądrowa!”. Ktoś inny pytał: „Dlaczego nie słychać eksplozji?”. A ktoś inny powątpiewał: „Będzie kindżał? Czy dalej cierpimy?”. Ale był i wpis o treści: „W tym roku czekamy na Putina w Kijowie”.

Spośród kremlowskich politechnologów najciekawszą opinię przedstawił Siergiej Markow. W komentarzu dla ulubionego dziennika Putina zauważył, że Zachód się konsoliduje, a retoryka USA staje się coraz ostrzejsza: zarówno antychińska, jak i antyrosyjska. Ten niegdyś bardzo wpływowy spin doktor widzi, że sojusznicy Ukrainy pomagają jej nie tylko przetrwać wojnę, lecz po prostu ją wygrać.

Czytaj też: W Monachium o Rosji bez Rosjan. Zachód już ich nie zaprasza, nabiera mięśni

Kreml wymownie milczy

Zauważa to także prof. Igor Grecki, do wybuchu wojny w 2022 r. politolog z uniwersytetu w Petersburgu, obecnie Research Fellow w Estońskim Instytucie Polityki Zagranicznej przy Międzynarodowym Centrum Obrony i Bezpieczeństwa. Wizyta Bidena w Kijowie – twierdzi – to także bardzo mocny sygnał dla Pekinu. Biden dał do zrozumienia, że nie tylko przyszłość Ukrainy jest zagrożona, i jeśli Chiny zdecydują się udzielić Moskwie wsparcia militarnego, poniosą bardzo poważne konsekwencje.

Dlatego reakcjom Rosji przygląda się nie tylko Ukraina, USA i inni jej zachodni sojusznicy, lecz także Pekin. A na Kremlu najgłośniej wybrzmiewa cisza. Ani Putin, ani nikt z jego otocznia nie odniósł się do wizyty Bidena w Kijowe. Byłoby to równoznaczne z uznaniem jej rangi i przyznaniem, że amerykański prezydent skradł show Putinowi, który ma przecież wygłosić we wtorek zapowiadane od tygodni „wielkie” orędzie.

Problem prezydenta Rosji polega na tym, że i tym razem Joe Biden skradnie mu show. Choć w południe czasu moskiewskiego będzie przemawiać przywódca Rosji, to kropkę nad „i” postawi kilka godzin później lider USA. Przemówi w Warszawie na żywo przed tysiącami Polaków, którzy mocno solidaryzują się z Ukraińcami. Nie wspominając o milionach przed telewizorami na całym świecie. Można iść o zakład, że na Kremlu również.

Szostkiewicz: Wyluzuj, Wołodia, nie dacie rady w Ukrainie

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną