Co Rosjanie mogą znaleźć w strąconym do Morza Czarnego amerykańskim reaperze?
Wojna w Ukrainie. Co Rosjanie mogą znaleźć w strąconym do Morza Czarnego amerykańskim reaperze?
Staranowany przez rosyjskie myśliwce rozpoznawczy bezzałogowiec MQ-9 Reaper od kilku dni zalega na dnie Morza Czarnego, na głębokości – ocenianej przez Pentagon – na ponad kilometr. Maszyna spadła do wody z podobnej wysokości, więc z dużą pewnością nie wytrzymała zderzenia z powierzchnią i na dno opadła w kilku kawałkach. Jeśli po drodze trafiły one na morskie prądy, mogą być rozsiane na całkiem dużej przestrzeni. Siła uderzenia zrobiła swoje, a słona woda (zasolenie dwa razy wyższe niż w Bałtyku) z każdym dniem oddziałuje na resztki wraku, zwłaszcza na wrażliwą elektronikę.
Wydobycie szczątków maszyny z głębokości kilometra to przedsięwzięcie niełatwe, kosztowne, ryzykowne i w sumie może nie być całkiem sensowne. Ale Rosja – na razie wyłącznie werbalnie i raczej na użytek propagandy – zapowiada podjęcie takiej próby. Teoretycznie ma do tego sprzęt – aparaty głębinowe tak załogowe, jak i autonomiczne. Ma nawet wyspecjalizowaną jednostkę wojskową, określaną jako podwodny specnaz, która mogłaby się tego podjąć. Czego Rosja szuka i co może znaleźć?
Czytaj też: Ameryka uratowała Ukrainę. Bije Rosję, a nawet Chiny
Wojskowy szybowiec z kamerą
Sam statek powietrzny nie jest wart poszukiwań. Można powiedzieć, że reaper to konstrukcyjnie nic innego jak motoszybowiec.