Walki w Ukrainie wywołują zmęczenie i właśnie taka jest rosyjska strategia: wymęczyć, wynudzić to zwycięstwo, nieustannie atakując. Przedłużająca się wojna nuży Zachód, ale w Ukrainie, a częściowo także w Rosji, to pasmo niekończących się ludzkich tragedii. Na filmach widać poddające się mniejsze i większe grupy rosyjskich żołnierzy. Najczęściej rekrutów, wysłanych na front przymusowo, ale zdarza się, że do niewoli idą też kadrowi z wojsk powietrzno-desantowych.
Wojna: ostrożnie z danymi o stratach
Rosjanie po kilku dniach spokoju wznowili wczoraj nękające ataki w okolicy Swiatowego. Oczywiście tradycyjnie uderzali w Kreminnej, głównie siłami wojsk powietrzno-desantowych. Nacierali też pomiędzy tymi miastami. Na szczęście ataki te zostały odparte, podobnie jak zwyczajowy szturm na Biłohoriwkę.
W Bachmucie znów się nieco posunęli, ale ich zdobycze są minimalne. W takim tempie zajęcie reszty miasta zajmie im jeszcze nieco czasu. Natarcia wokół Bachmutu zostały z kolei skutecznie powstrzymane. Tak jak w rejonie Doniecka, w okolicach Awdijiwki i Marjinki.
Po obu stronach wskutek tych walk rosną straty, a nie ma konkretnych efektów terenowych. Publikowane niekiedy dane, dużo wyższe po stronie ukraińskiej, można jednak włożyć między bajki. Rosjanie celowo je preparują, by zniechęcić Zachód do pomocy. A właściwie zachodnią opinię publiczną, bo wojskowe dowództwa głównych państw NATO znają prawdziwe liczby i na kit się nie nabiorą. Ostatnio mówi się, że Ukraińcy ponoszą więcej strat w proporcji 7 do 2, co jest oczywistą bzdurą – obrońcy nie mogą ponosić tak wielkich strat przy tak małych stratach atakującego.