Na świecie się dzieje, cóż za przypadek, że równolegle z wojną w Ukrainie. Po Hamasie w Izraelu jemeńscy Huthi pokazali pazur, atakując trzy statki wpływające na Morze Czerwone, czyli mniej więcej z Chin albo Indii do Europy. We wszystkie trafiły przeciwokrętowe pociski skrzydlate (drony) – dwa odniosły lekkie uszkodzenia, trzeci dość poważne, grożące nawet zatonięciem. Pomocy udzielił amerykański niszczyciel rakietowy USS „Carney” (DDG-64) popularnego typu „Arleigh Burke” i sam został ostrzelany. Zrobiło się gorąco, do tematu wrócimy. Dziwnym trafem ktoś usiłuje zdestabilizować Zachód, i to na całego. Szlakiem tym wiedzie 8 proc. światowych przewozów morskich.
A na frontach w Ukrainie bez większych zmian. Rosjanie tradycyjnie atakują w rejonie Kupiańska, Swiatowego i Kreminnej na północy, ale nie zdołały wyprzeć przeciwnika z pozycji. Identycznie pod Bachmutem – na południe stąd nacierali Ukraińcy, ale nie wyparli Rosjan.
Ataki pod Awdijiwką przynoszą z kolei Rosjanom dzień w dzień niewielkie sukcesy. I choć tempo mają żółwie, pętla wokół miasta się zaciska. Warto zauważyć, że nie przerwali działań ofensywnych mimo trudnych warunków: zimna, śniegu, opadów, krótkiego dnia. W innych miejscach na południu żadna ze stron nie zdołała wyprzeć przeciwnika z pozycji.
Widać natomiast, że Rosjanie coraz rzadziej używają