Blinken wraca z Pekinu z pustymi rękami. Między USA i Chinami nadal mocno iskrzy
Z pustymi raczej rękami wraca z Pekinu amerykański sekretarz stanu Antony Blinken. Trzydniowa wizyta, w czasie której spotkał się z prezydentem Xi Jinpingiem, miała osłabić napięcia w stosunkach między USA a Chinami, ale najwyraźniej nie przyniosła postępu w najważniejszych kwestiach dzielących supermocarstwa. Za wielki sukces trudno uznać ogłoszone porozumienie o współpracy w badaniach nad sztuczną inteligencją. Któż uwierzy, że przestaną się ścigać w tym obszarze?
Kij na Chiny nie działa
Lista konfliktowych i nabrzmiałych spraw rośnie. Zacznijmy od tej, która musi nas interesować najbardziej – pomocy Chin dla Rosji. Chiński smok nie wysyła rosyjskiemu niedźwiedziowi broni do walki z Ukrainą – zachodnie wywiady tego w każdym razie nie wykryły – ale dostarcza komponenty do produkcji: mikroelektronikę, narzędzia i inne artykuły podwójnego (cywilnego i militarnego) zastosowania, i jest w tej dziedzinie największym dostawcą. Poza tym kupuje ropę naftową – Rosja jest największym dostawcą tego surowca do Chin. Pozwala to jej szybko rozwijać przemysł obronny i mimo strat prowadzić zbrodniczą wojnę.
Blinken, zapytany o to w Pekinie, ponowił ostrzeżenie, że jeśli eksport do Rosji będzie kontynuowany, USA zastosują nowe sankcje, ale i dał do zrozumienia, że jego chińscy rozmówcy niczego mu nie obiecali. Indagowany, czy oprócz „kija” Waszyngton zamierza użyć „marchewki”, aby skłonić chiński rząd do ustępstw, udzielił odpowiedzi wymijającej.