Świat

Niemcy uszczelniają granice. Tusk protestuje, ale Berlin raczej nie ustąpi

Zgodnie z regułami Schengen za migranta, w tym ubiegającego się o ochronę międzynarodową, odpowiedzialny jest pierwszy kraj wjazdu do strefy. Zgodnie z regułami Schengen za migranta, w tym ubiegającego się o ochronę międzynarodową, odpowiedzialny jest pierwszy kraj wjazdu do strefy. Shutterstock
Komisja Europejska wolałaby nie mieszać się w sprawy niemieckich kontroli granicznych. Rząd Donalda Tuska usiłuje wciągnąć unijne instytucje w spór z Niemcami o strefę Schengen. Ale Berlin raczej nie ustąpi.

Władze Niemiec zapowiedziały w tym tygodniu, że zamierzają wprowadzić kontrole na wszystkich granicach, by lepiej chronić się przed nieuregulowaną migracją także w ramach strefy Schengen. To reakcja na presję wyborców, którzy – co udowodniły też niedawne wybory w Turyngii i Saksonii – domagają się dużego zaostrzenia polityki migracyjnej.

W sprawie granicy polsko-niemieckiej zapowiedzi Berlina nie oznaczają zmiany w terenie, bo takie kontrole Niemcy wprowadziły i przedłużały już od października 2023 r. Początkowo w Polsce pojawiła się nawet teoria, że to reakcja na aferę wizową, choć Niemcy dystansowały się od tego wyjaśnienia.

Berlin w oficjalnym uzasadnieniu dla Komisji Europejskiej już ostatniej jesieni wskazywał, że chodzi o „przemyt ludzi i sytuację migracyjną na wschodnim szlaku śródziemnomorskim, na Bałkanach i szlaku wschodnim”.

Czytaj też: Niemcy mogą się stać „chorym człowiekiem Europy”. Boją się zmian, w budżecie zieje dziura

Francja już dawno wprowadziła kontrole

Ostania notyfikacja Berlina w sprawie kontroli na granicach z Polską, Czechami i Szwajcarią została przesłana Komisji Europejskiej w czerwcu i obowiązuje do 15 grudnia. Dodajmy, że kontrole na wszystkich zewnętrznych granicach od paru lat utrzymuje Francja, uzasadniając to m.in. zagrożeniem terrorystycznym, a ostatnio także ochroną igrzysk olimpijskich i paralimpijskich. Już teraz obowiązują kontrole na granicy Niemiec z Austrią.

Zatem z formalnego punktu widzenia nowością tego tygodnia jest tylko zapowiedź Berlina, że rozszerzy je na granice z krajami Beneluksu i Danią. W reakcji na tę decyzję premier Donald Tusk ostro jednak skrytykował Berlin za podważanie reguł Schengen, zapowiedział zabiegi o konsultacje na unijnym forum, a europosłowie PO i PSL (zasiadają w Europejskiej Partii Ludowej) zażądali specjalnego posiedzenia komisji LIBE (wolności obywatelskie i sprawy wewnętrzne). Z decyzji o kontrolach w Parlamencie Europejskim mieliby tłumaczyć się przedstawiciele rządu Olafa Scholza, a KE miałaby przedstawić opinię o zasadności ruchów Berlina.

Działania Tuska uderzają w linię Komisji Europejskiej, która od co najmniej kilkunastu miesięcy stara się nie wchodzić w spory o przywracanie kontroli granicznych. I w zasadzie nie ma uprawnień do podważenia bądź zmuszania do uchylania decyzji krajów UE w tej kwestii, więc pozostaje jej przypominanie, że działania stolic powinny być współmierne do zagrożenia. Tę bierność Brukseli ułatwia to, że zwykle nie chodzi o zaprowadzanie standardowych kontroli, jak sprzed dwóch dekad. Przykładowo: dotychczasowe sprawdzanie podróżnych między Niemcami i Polską w praktyce oznacza najczęściej obowiązek zwalniania na granicy przez samochody osobowe (strażnicy czasem przez szyby patrzą, kto jest w środku), przy wnikliwszym sprawdzaniu części ciężarówek (kontrolowanie, czy tiry nie przemycają ludzi).

Czytaj też: Meandry niemieckiej polityki imigracyjnej. Nie ma drugiego takiego kraju w Europie

Schengen: kto wpuścił, ten musi przyjąć

Zgodnie z regułami Schengen za migranta, w tym ubiegającego się o ochronę międzynarodową, odpowiedzialny jest pierwszy kraj wjazdu do strefy. Zabiegający o azyl, który wjedzie do Polski, powinien pozostać u nas do czasu rozpatrzenia wniosku, a w razie odmowy – do czasu deportacji. Podobnie jest z migrantem, który nielegalnie przekroczył granicę. Polska również za poprzednich rządów odbierała od Niemiec migrantów, którzy wbrew prawu samodzielnie zdecydowali się na podróż z Polski na zachód. W Berlinie, Warszawie, Brukseli tłumaczono, że najskuteczniejszym sposobem ochrony polsko-niemieckiej granicy przed takimi – to pojęcie z żargonu brukselskiego – „migracjami wtórnymi” są wspólne patrole policyjne. Wprawdzie doszło do przypadków przewożenia migrantów do Polski przez niemiecką policję poza procedurami, ale – jak się wydaje – nie na znaczącą skalę. Teraz jednak górę bierze polityka podsycana nastrojami antymigracyjnymi.

Zapowiedź wprowadzenia bądź przedłużenia kontroli na wszystkich granicach Niemiec jest – wraz z zapowiedzią przyspieszenia deportacji – jednym z centralnych punktów debaty politycznej w kraju już w kontekście wyborów do Bundestagu w 2025 r. Dlatego trudno będzie o wycofanie się z decyzji, którą Berlin podjął nieco pod publiczkę, nawet wskutek działań władz Polski, które też – z punktu widzenia Brukseli – mają motywy bardzo upolitycznione.

Temperatura tego sporu w najbliższych miesiącach będzie zależeć od tego, jak restrykcyjnie Niemcy będą egzekwować kontrole. Płynny ruch drogowy w ramach strefy Schengen ma mocny – i bardzo istotny również dla Niemiec – wymiar gospodarczy, bo korki na przejściach oznaczają spore dodatkowe koszty w przewozach towarów. Dlatego eksperci w euroinstytucjach spodziewają się, że niemieckie kontrole graniczne – podobnie jak te utrzymywane na granicach Francji – będą bardzo okrojone.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną