Peru, Wietnam, Stronie Śląskie. Cały świat walczy z kataklizmami. Jak to ogarnąć?
Nie chodzi tu absolutnie o licytowanie się na liczby ofiar czy intensywność opadów, bo każda tragedia jest właśnie tym – tragedią, i tak należy ją opisywać. Nie ma też co się dziwić europocentrycznej perspektywie zachodnich mediów, które piszą przede wszystkim o zniszczeniach w Polsce, Austrii czy Rumunii, a nie w Mjanmie czy Laosie, kierując przekaz do własnych odbiorców. Nie zmienia to faktu, że nie tylko Europa przeżywa trudne chwile w związku z katastrofami naturalnymi. A skala dewastacji bywa wielokrotnie większa niż na naszym kontynencie.
W Peru płoną lasy
W Peru już od lipca płoną lasy – nie pierwszy raz zmaga się z tym problemem, ale nigdy na taką skalę. Sierpniowo-wrześniowe pożary kojarzyły się raczej z Brazylią niż tym krajem położonym na pacyficznym wybrzeżu Ameryki Południowej. A sytuacja jest bardzo poważna. Prezydent Dina Boluarte ogłosiła w środę stan wyjątkowy w trzech z 25 prowincji. Ma trwać co najmniej 60 dni z możliwością przedłużenia. To przede wszystkim skutek ponad 230 pożarów, które wybuchły w ostatnich dniach i nadal są aktywne.
Władze poinformowały, że zdecydowana większość jest wynikiem ludzkiej działalności. W Peru, podobnie jak na południu Brazylii, wciąż powszechna jest praktyka wypalania traw i części lasów tropikalnych, by użyźnić glebę pod uprawy. Według szacunków służb leśnych spłonęło ponad 5 tys. ha lasu, głównie w peruwiańskiej części dżungli amazońskiej. Od lipca zginęło 16 osób, ucierpiało 140.