Taktyka Putina. Kreml szuka drugiego dna, jest ostrożny. Nie da Ameryce satysfakcji
Od rozmowy telefonicznej, którą w środę odbyli Donald Trump i Władimir Putin, niezwykłego przyspieszenia nabrała sprawa dyplomatycznego „uregulowania” wojny. Prezydent USA zapowiedział natychmiastowe negocjacje, wyraził nadzieję na „powstrzymanie śmierci milionów ludzi” i potwierdził, że spotka się z Putinem w nieodległej przyszłości. Najpewniej wiosną w Arabii Saudyjskiej; obaj przywódcy mają dobre relacje z Mohammadem ibn Salmanem.
Kreml jest ostrożny
To pierwsza od trzech lat oficjalna rozmowa przywódców Ameryki i Rosji, szansa, a raczej ryzyko zamrożenia wojny i wystąpienia innych komplikacji. Kreml działa dość ostrożnie, bo od lat podsyca nienawiść do Zachodu i oskarża USA o próbę rozsadzenia Rosji od środka. Przekonał obywateli, że w Ukrainie walczy de facto z „kolektywnym Zachodem”, siedliskiem neonazizmu, satanistów i liberalnych degeneratów.
Rozmowy z Ameryką należy więc przekuć w zwycięstwo Rosji, podkreślając równy status Putina i nie przegrzewając oczekiwań. Przekaz wykreowany w rosyjskich mediach musiał być spójny: Rosja rozmawia z USA, a nie Ukrainą, Kijów jest klientem Waszyngtonu i tak Trump traktuje Zełenskiego. Zadzwonił wszak do niego po rozmowie z Putinem, w dodatku trwało to znacznie krócej.
„To Rosja jest partnerem USA” – skomentował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow stwierdził zaś: „Dziwi mnie, że cały świat popadł w pewnego rodzaju osłupienie i traktuje rozmowę telefoniczną jak coś niezwykłego”. Tym bardziej, jak podkreślił, że rozmawiali ze sobą „ludzie dobrze wyedukowani i wychowani”.