Ustalenia „Polityki”. Z czym Polska jedzie do Paryża? Tusk od budowania jedności, Sikorski od szybkich działań
Prezydent Emmanuel Macron zaprosił europejskich przywódców na paryskie spotkanie w reakcji na postawę amerykańskiej delegacji w czasie Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (MSC). Jednym z głównych bodźców do działania było przemówienie wiceprezydenta USA J.D. Vance’a, który dokonywał apoteozy sił antyunijnych, straszył konsekwencjami w przypadku prób regulowania amerykańskich firm technologicznych i dość otwarcie gloryfikował autorytaryzm, przykryty rzekomą walką o wolność słowa i chrześcijańskie wartości. Ze źródeł na szczytach polskiej dyplomacji słyszmy jednak, że akurat to przemówienie nie wzbudza w MSZ paniki, bo Vance „ominął całkowicie kwestię bezpieczeństwa”. To wprawdzie stanowisko odwrotne od reakcji większości europejskich komentatorów i ekspertów, ale akurat w podobnym tonie wypowiadają się nasze źródła w Waszyngtonie. Jeden z amerykańskich dyplomatów z ponad 20-letnim stażem w Departamencie Stanu, zachowując anonimowość, powiedział „Polityce”, że Vance „walczy o przetrwanie”, bo „musi udowodnić swoją przydatność Elonowi Muskowi”. Dlatego świadomie zajął pozycje na dalekim krańcu prawicowego światopoglądu, bo tam nie za bardzo ma z kim rywalizować, a będąc wiceprezydentem, „może Muskowi załatwić sporo interesów”.
Kto spacyfikuje Orbána i Ficę?
Na szczyt do Paryża udaje się natomiast premier Donald Tusk. Jak słyszymy, jego podstawowym celem będzie powtarzanie narracji o konieczności utrzymania europejskiej (choć niekoniecznie unijnej) jedności w obliczu amerykańskiego piwotu.