Świat

Trump mówi językiem Kremla. Putin wygrywa podwójnie, wywrotowa taktyka działa

Demonstracja w Nowym Jorku w trzecią rocznicę wybuchu wojny w Ukrainie Demonstracja w Nowym Jorku w trzecią rocznicę wybuchu wojny w Ukrainie Michael Nigro / Zuma Press / Forum
Donald Trump mówi językiem Kremla, bo jest skrajnym cynikiem. Rzecz w tym, że dla Kremla to długofalowa operacja wywrotowa, która ma za cel rozsadzić wroga od środka.

Sympatia do rosyjskiego dyktatora nie jest niczym nowym u Trumpa, nowością jest skala umizgów i powielanie jego najbardziej kłamliwych tez. „Politico” wyliczył kilkadziesiąt w ostatnim miesiącu: prezydent USA nazwał Wołodymyra Zełenskiego dyktatorem, stwierdził, że niepotrzebnie zdecydował się bronić przed rosyjską agresją w lutym 2022 r., w dodatku nie zgodził się na kapitulację, którą w Stambule w marcu i kwietniu 2022 dyktował mu Siergiej Ławrow. Stwierdził też, w ślad za Kremlem, że wojnę sprowokowała nie Rosja, a prezydent Joe Biden. Podczas najnowszej awantury w Białym Domu Trump przekonywał, że to Zełenski igra życiem, ryzykując wybuch III wojny światowej.

Trump odwraca pojęcia

Słowa wypowiadane przez przywódcę najsilniejszego i najbardziej wpływowego państwa świata mają znaczenie. Nawet jeśli się z nich wycofuje. Zapytany przez dziennikarzy, czy nadal uważa Zełenskiego za dyktatora, Trump odparł: „Czy ja tak powiedziałem? Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałem. Następne pytanie”.

Trump swobodnie i lekkomyślnie odwraca pojęcia. Ukraina przestała być ofiarą, stała się problemem i przeszkodą. Rosja nie jest już dla Białego Domu wrogiem i zagrożeniem, lecz „partnerem, ewentualnie konkurentem”. A za słowami idą konkretne decyzje. Podczas spotkania państw G7 w trzecią rocznicę wybuchu wojny Amerykanie naciskali, by w oświadczeniu poparcia Ukrainy nie używać terminu „agresor”, a wojnę zastąpić „konfliktem”.

Reklama