Co najmniej zdziwienie musi budzić wpis, jaki amerykański sekretarz stanu Marco Rubio opublikował na platformie X. Ostro skrytykował niemiecki kontrwywiad za decyzję o śledzeniu poczynań rosnącej w siłę skrajnie prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD).
„Niemcy właśnie przyznały swojej agencji szpiegowskiej nowe uprawnienia do inwigilowania opozycji. To nie jest demokracja – to tyrania w przebraniu” – napisał. Wtórował mu wiceprezydent Stanów Zjednoczonych J.D. Vance, który także skrytykował niemiecki kontrwywiad w mediach społecznościowych. A jeszcze na niedawnej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa nie tylko chwalił AfD, ale oskarżał europejskich przywódców – z wyjątkiem oczywiście Viktora Orbána – za to, że rzekomo odwracają się od pozimnowojennych wartości i znoszą wolność słowa. „W Wielkiej Brytanii i w ogóle w Europie wolność słowa jest w odwrocie” – powiedział zszokowanej europejskiej widowni.
AfD: tu chodzi o konstytucję
Zaraz po Rubio głos zabrało niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych, przypominając historię Niemiec. Czyżby Rubio o niej zapomniał? „Nauczyliśmy się z naszej historii, że skrajny prawicowy ekstremizm musi być powstrzymany” – czytamy we wpisie resortu na platformie X. Podkreśla on, że partia AfD została określona jako skrajnie prawicowa, gdyż propaguje segregację obywateli ze względu na kolor skóry i pochodzenie.