Izrael może mieć inny cel. „Wirówki to tylko wymówka”. Świat wieszczy eskalację na Bliskim Wschodzie
„Iran ma dość wzbogaconego uranu, by zbudować wiele ładunków nuklearnych” – pisze na łamach „Foreign Affairs” Kenneth Pollack, były urzędnik Narodowej Rady ds. Bezpieczeństwa w administracji Billa Clintona, analityk zajmujący się krajami Zatoki Perskiej w CIA. Jak dodaje, reżim w Teheranie nie ma wyjścia, nie może zostawić bez odpowiedzi ataku Beniamina Netanjahu.
Czytaj też: Trump to żaden magik. Były szef sił bezpieczeństwa Izraela: „Funduje nam kolejne zagrożenie”
Iran pod ścianą
Możliwości odwetowe ajatollahów są jednak dość ograniczone. Nawet ostrzał balistyczny jest trudny, głównie z powodu dystansu i skuteczności izraelskich systemów obronnych. I choć pojedyncze pociski przedzierają się przez ten pancerz, Iran nie jest w stanie przeprowadzić zmasowanego ataku. Inwazja lądowa też nie wchodzi w grę, bo między krajami nie ma bezpośredniej granicy.
Pollack wskazuje, że najbardziej niebezpieczną odpowiedzią irańskiego reżimu byłoby działanie prowadzone nie w perspektywie tygodni czy miesięcy, ale lat. Jego zdaniem przywódcy w Teheranie będą eskalować, ale i spróbują domknąć program nuklearny i stworzyć ofensywną broń jądrową.
Co więcej, Teheran nie ma teraz żadnych powodów, żeby wierzyć społeczności międzynarodowej. Działania Netanjahu, również te wymierzone w Palestyńczyków w Gazie, pokazują jasno, że gardzi normami prawa międzynarodowego, a świat nie ma narzędzi, by go powstrzymać. Ponieważ normatywny system powojenny upada na naszych oczach, multilateralne traktaty przestają mieć znaczenie. Jak umowa o nieproliferacji broni jądrowej z 1968 r.