Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

„Rajd na Moskwę”. Trump drażni niedźwiedzia, ale czy może go uderzyć tak, by poczuł?

Sprawa jest trudniejsza, niż chcą nagłówki grzmiące, że Trump uzbroi Ukrainę po zęby „rakietami dalekiego zasięgu”. Internetowi stratedzy już widzą Moskwę w ruinach, a Putina na kolanach. Sprawa jest trudniejsza, niż chcą nagłówki grzmiące, że Trump uzbroi Ukrainę po zęby „rakietami dalekiego zasięgu”. Internetowi stratedzy już widzą Moskwę w ruinach, a Putina na kolanach. The White House / •
Zachód ma uzbrojenie, którym Ukraina mogłaby sięgnąć rosyjskiej stolicy, a nawet dalej. Ale to oznaczałoby eskalację wojny, od której Donald Trump się odżegnywał. Czym można ukłuć Putina tak, by go zabolało?

Ewolucja języka Donalda Trumpa następuje lawinowo. W lutym, w czasie pamiętnej zbiorowej kłótni w Gabinecie Owalnym, straszył wizją III wojny światowej, w którą rzekomo chciał go wciągać Wołodymyr Zełenski. Potem dwa razy wstrzymywał Ukrainie dostawy broni i wsparcia wywiadowczego.

Ale na początku lipca – jak ujawnił „Financial Times” – sam pytał ukraińskiego prezydenta, czy gdyby dostał potrzebne do tego narzędzia, zdecydowałby się na atak na Moskwę. Jak na przywódcę, którego deklarowanym celem jest zakończenie wojny, a nieskrywaną ambicją pokojowy Nobel, wydaje się to zmierzać w przeciwnym kierunku. Choć może być wynikiem dosłownego pojmowania zwrotu „prowadzenia dyplomacji z pozycji siły”, a już na pewno podkręcania narracyjnej spirali nieprzewidywalności.

„Strategia szaleńca” – tak bywa to nazywane, a chodzi w niej o to, by przeciwnik ugiął się pod presją nie tyle przytłaczającej siły militarnej, ile narzucanego wrażenia nieuchronności jej użycia. Można się zastanawiać, czy publikacja „FT” – której prawdziwości nie zaprzeczył Biały Dom – to dziennikarski sukces, czy przeciek wycelowany w Putina. Bo chociaż nie potwierdziły się jeszcze nieoficjalne sugestie o możliwości dozbrojenia Kijowa w broń ofensywną dalekiego zasięgu, to wpuszczenie w obieg „luźnych rozważań” o możliwości zaatakowania Moskwy czy Petersburga idealnie pokrywa się z tymi sugestiami.

Trump zdaje się brać do ręki grubą pałkę, choć wbrew tradycji amerykańskiej dyplomacji przestał już mówić łagodnie. Czego się spodziewać, gdyby po słowach i pomrukach przeszedł do czynów?

Czytaj też:

  • Donald Trump
  • NATO
  • Rosja
  • Ukraina
  • Władimir Putin
  • Wojna w Ukrainie
  • Reklama