Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Trwa farsa zabiegów Trumpa o pokój w Ukrainie. Ten serial jest już nudny. Groźby Rosji działają

Wołodymyr Zełenski z wizytą w Białym Domu, 17 października 2025 r. Wołodymyr Zełenski z wizytą w Białym Domu, 17 października 2025 r. Tom Brenner / East News
Mamy nowy sezon serialu pt. „Zabiegi Donalda Trumpa o pokój w Ukrainie”, który coraz bardziej przeradza się w farsę. W dodatku nudną, bo poszczególne epizody się powtarzają.

Spotkanie Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim w piątek w Białym Domu nie przyniosło żadnych sygnałów zmiany polityki prezydenta USA wobec wojny w Ukrainie. Mimo nalegań ukraińskiego prezydenta Trump nadal nie wykazuje gotowości wywarcia presji na Władimira Putina, która zmusiłaby go do ustępstw. Przed wizytą Zełenskiego liczono, że USA dostarczą Ukrainie rakiety dalekiego zasięgu Tomahawk, które mogłyby dość radykalnie zwiększyć jej potencjał militarny, i nałożą na Rosję nowe sankcje, ale nadzieje te okazały się płonne.

Biały Dom zapowiada teraz, że Trump znowu spotka się z Putinem, tym razem w Budapeszcie. Nie wiadomo tylko po co, skoro szczyt na Alasce 15 sierpnia był dla prezydenta USA totalną porażką i ogromnym zwycięstwem Putina.

Trump „da sobie radę”

Rakiety Tomahawk mają zasięg 1550 mil, czyli prawie 2,5 tys. km, więc mogłyby dolecieć do Moskwy i Petersburga, a ich siła rażenia jest nieporównywalna z dronami, którymi Ukraińcy rażą rafinerie i inne kluczowe obiekty w głębi Rosji. Trump, pytany o te rakiety na otwartym dla mediów początku spotkania z Zełenskim, odpowiedział, że „wolałby”, żeby Ukraińcy ich nie używali, chociaż wzywają go do tego niemal wszyscy niezwiązani z jego administracją eksperci wojskowi i dyplomaci. Odmawia również nałożenia na Moskwę zalecanych przez ekspertów ostrzejszych sankcji na Moskwę, jak zamrożenie aktywów w bankach w USA, albo wprowadzenia sankcji „wtórnych”, np. podwyższenia taryf importowych na kraje kupujące od Rosji gaz i ropę.

Reklama