Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Honor Honoraty

Fot. Rafał Malko / Agencja Gazeta Fot. Rafał Malko / Agencja Gazeta
Janusz Kaczmarek, były prokurator i minister spraw wewnętrznych, zajmował się polityką, a jego żona domem. Teraz role się odwróciły, on jest w cieniu, a ona walczy.

Honorata Kaczmarek, ładna blondynka, w rozmowie spokojna, nie narzucająca swojego zdania. Wcześniej tylko raz udzieliła wywiadu (Teresie Torańskiej dla „Dużego Formatu”). Było to zaraz po wybuchu głośnej afery z przeciekiem w tzw. sprawie gruntowej Andrzeja Leppera. Potem zamknęła drzwi domu w Gdyni i długo ich nie otwierała, chociaż natarczywi dziennikarze wciąż stali za progiem. Nie chciała istnieć publicznie, myślała, że wszystko co złe szybko minie i życie rodziny Kaczmarków (jej, męża i dwóch synów) wróci do normy. Ale nie wróciło.

Na głowę Janusza Kaczmarka sypały się razy. Oskarżano go o udział w ostrzeżeniu lidera Samoobrony, o fałszywe zeznania, o zdradę własnego obozu politycznego i sprzeniewierzenie się misji urzędnika państwowego. Do dzisiaj, były już prokurator, jeździ po całej Polsce i albo składa wyjaśnienia jako podejrzany, albo zeznaje jako świadek w sprawach prowadzonych z jego zawiadomienia. Zajął się zaniedbaną pracą doktorską, napisał książkę o porwaniach dla okupu, pisze kolejną o zabytkach.

Honorata Kaczmarek we wrześniu 2007 r. mówiła Torańskiej: „Nie jestem prawnikiem, ale według mnie, aby wejść do kogoś do domu, trzeba najpierw zebrać odpowiedni materiał dowodowy, a nie zaczynać od wchodzenia do domu i szukania tam kwitów”. Nawiązywała do historii Barbary Blidy, ale miała też na myśli rewizje, jakich Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego dokonywała w willi Kaczmarków. Funkcjonariusze czegoś szukali, coś zabierali i „zabezpieczali”, a ona musiała to znosić. – Ale potem coś w niej pękło – wspomina Janusz Kaczmarek.

Polityka 3.2009 (2688) z dnia 17.01.2009; kraj; s. 24
Reklama