Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kosztowna bezczynność

Ile zapłacimy za nieuregulowanie kwestii in vitro?

za brak uregulowania in vitro najprawdopodobniej wszyscy słono zapłacimy. za brak uregulowania in vitro najprawdopodobniej wszyscy słono zapłacimy. ktsdesign / PantherMedia
Polska może słono zapłacić za światopoglądowy spór o in vitro. Rząd i Sejm przeciągają prawne uregulowanie tej sprawy.

Unijną dyrektywę o warunkach pobierania i przechowywania ludzkich tkanek i komórek powinniśmy wdrożyć już w 2006 r. W kontekście zapłodnienia pozaustrojowego sprawa do dziś jest nie uregulowana. W październiku zeszłego roku, po spotkaniu z premierem szef klubu PO Rafał Grupiński zapowiedział, że klub do końca roku przygotuje projekt zapisów niezbędnych do wdrożenia dyrektywy, ale posłowie nigdy nie zebrali się w tej sprawie. Rząd dopiero w grudniu na poważnie wziął sprawy w swoje ręce.

Jeśli nie zdążymy...

Jak informowała Gazeta Wyborcza Komisja Europejska dała Polsce dwa miesiące na złożenie raportu o tym, co zrobiliśmy, by uregulować problem in vitro. Prof. Tomasz Koncewicz specjalista w dziedzinie prawa europejskiego, twierdzi że Komisja Europejska najprawdopodobniej straci cierpliwość i pozwie Polskę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości: – Trybunał orzekając wysokość kary na pewno weźmie pod uwagę to, że dyrektywa miała być wdrożona już w 2006 roku. Będzie też analizował, w jaki sposób tłumaczyliśmy Komisji zwłokę we wdrażaniu unijnych przepisów. Europejscy sędziowie mogą nałożyć na nas dwie kary finansowe. Pierwszą za niewdrożenie w wyznaczonym terminie unijnych dyrektyw, a jej wysokość jest zależna od tego, jak długo zwlekaliśmy. – Ponad sześć lat to długi okres i na pewno podniesie orzekaną karę, choć ETS oczywiście bierze pod uwagę możliwości płatnicze kraju, obliczane według dochodu krajowego brutto – mówi prof. Koncewicz. Druga część kary to grzywna, liczona za każdy dzień do ostatecznego wprowadzenia przepisów. Siedem lat temu ETS nałożył na Francję karę (za niezgodność z unijnymi standardami sieci stosowanych do połowów oraz niedopuszczalny odłów zbyt małych ryb), w wysokości 20 mln. euro i grzywnę 70 tys. euro za każdy dzień do momentu wdrożenia dyrektywy.

Wyjaśnienia polskiego rządu, które do tej pory składał przed KE, nie będą działały na naszą korzyść. Już cztery lata temu zwodził Komisję, że „rozpatrywany jest właśnie projekt ustawy, wprowadzający do naszego prawa przepisy dotyczące komórek rozrodczych”. Rok później, na kolejne zapytanie Komisji, tłumaczył, że „kwestie te są bardzo wrażliwe społecznie i zamiarem ustawodawcy jest wypracowanie takiej regulacji, która będzie zaakceptowana przez wszystkie zainteresowane podmioty”. Później rząd zapewniał KE, że w sierpniu 2011 r. ustawa trafi do podpisu na biurko prezydenta. Jak wiadomo, radykalny projekt PiS zakazujący in vitro upadł w Sejmie, a posłowie PO pracujący w specjalnym klubowym zespole nie potrafili pogodzić propozycji liberalnej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej z konserwatywną Jarosława Gowina i wspólny projekt ostatecznie nawet nie powstał.

Kto się zajmie in vitro?

Premier jesienią zeszłego roku ogłosił, że rząd opracuje specjalny program zdrowotny, który będzie regulował sprawy zapłodnienia pozaustrojowego. Jednak projekt programu załatwia tylko kwestie refundacji zabiegów.

Sprawę ochrony i przechowywania zarodków, badań na embrionach, a także zakaz handlu nimi o których mowa w dyrektywie, w szerokim zakresie, może uregulować ratyfikowanie Konwencji Bioetycznej, którą Polska podpisała w 1999 r. za rządów Jerzego Buzka. Do jej przyjęcia przez Sejm potrzeba zmian w przepisach prawa, np. w kodeksie karnym gdzie należy zapisać kary za handel zarodkami. Donald Tusk zobowiązał klub parlamentarny PO do opracowania zmian w przepisach umożliwiających ratyfikowanie Konwencji Bioetycznej. – Od czasu spotkania z premierem w Sejmie, pod koniec października zeszłego roku, nie odbyło się żadne spotkanie w ramach klubu PO, na którym zajmowalibyśmy się tymi kwestiami – mówi Jarosław Katulski (PO), który pracował nad projektem Kidawy – Błońskiej o in vitro. Genowefa Grabowska, była europosłanka, ekspertka w zakresie prawa unijnego mówi, że to rząd powinien przygotować przepisy implementujące Konwencję Bioetyczną, zamiast scedować te sprawy na podzielony ideologicznie klub PO: - To rząd odpowiada za ratyfikację, a przeciąganie tego procesu świadczy o tym, że trudnymi światopoglądowo sprawami woli się nie zajmować.

W rządzie, dopiero pod koniec zeszłego roku coś się ruszyło w tej sprawie: – W grudniu zebrali się przedstawiciele ministerstw, w których kompetencjach leży uregulowanie przepisów dotyczących Konwencji. Na kilkugodzinnym spotkaniu omówiliśmy propozycję rozwiązań legislacyjnych, ale to bardzo rozległy materiał, bo na np. minister sprawiedliwości przedstawił ponad 50 stron uregulowań – mówi Agnieszka Kozłowska – Rajewicz, którą premier oddelegował do koordynowania prac nad przyjęciem Konwencji. Dodaje, że wdrożeniem tych rozwiązań rząd wypełni wymagania dyrektywy, o którą upomina się Komisja Europejska. Kiedy projektami zajmie się Rada Ministrów – tego jeszcze nie wiadomo. Kozłowska – Rajewicz zapewnia jednak, że dwa miesiące które wyznaczyła nam na wyjaśnienia KE wystarczą, by wysłać projekty do Sejmu.

O ile problemy związków partnerskich nie regulują żadne unijne dyrektywy i można tę sprawę odłożyć na bardziej sprzyjające ustawie czasy, to za brak uregulowania in vitro najprawdopodobniej wszyscy słono zapłacimy.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną