Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Monowładza

Polski system polityczny w kryzysie

Szpaler policji chroniący dostępu do Sejmu Szpaler policji chroniący dostępu do Sejmu Wojciech Kryński / Forum
Kryzys parlamentarny, który wybuchł w ostatni piątek i wciąż trwa, pokazał kolejne zakamarki i niespójności polskiego systemu politycznego.

Są one mało widoczne, kiedy rządzi normalna partia respektująca zasady liberalnej demokracji, ale stają się aż nadto destrukcyjne, gdy do władzy dochodzi siła, która tych zasad nie przestrzega. Okazuje się, że decyzja o wymiarze de facto konstytucyjnym, czyli w istocie wyrugowanie dziennikarzy z Sejmu, zapada na szczeblu niejako administracyjnym, praktycznie z woli jednej osoby, marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego (i jak należy się domyślać, z inspiracji jego partyjnego szefa).

Formalnie nikt nie może jej zakwestionować. Zostaje zredukowana do przepisów porządkowych. Podobnie wygląda sytuacja z przeniesieniem obrad Sejmu do innego pomieszczenia: decyduje jednoosobowo marszałek, on stwierdza kworum i tylko on jest uprawniony do uznania, że obrady i głosowania przebiegały prawidłowo.

Można odwoływać konwenty seniorów, informować o czymś posłów w ostatniej chwili, nie dopuszczać do debaty, przekształcać w jednej chwili posiedzenie klubu w posiedzenie Sejmu, blokować poprawki i je zbiorczo odrzucać. I nic się nie da z tym zrobić.

Wykładnią regulaminu Sejmu, według którego uchwala się całe prawo w Polsce, jest najwyraźniej Marek Kuchciński. Jeżeli uzna, że obrady się odbyły, to znaczy, że się odbyły. On decyduje, co jest legalne, a co nie. Nawet konstytucjonaliści przyznają, że nie ma tu trybu odwoławczego ani instytucji, która mogłaby działania marszałka poddać kontroli czy skutecznie zakwestionować. Jest co prawda Trybunał Konstytucyjny, który może zbadać legalność trybu uchwalania ustaw, ale nie sprawdzi, bo nie ma uprawnień śledczych, czy samo głosowanie przebiegało prawidłowo. Zresztą TK przechodzi właśnie w ręce siły rządzącej. Tak jest i z innymi instytucjami, które mogłyby przyjrzeć się sejmowemu procedowaniu.

Opozycja zapowiedziała w sprawie piątkowych wydarzeń w Sejmie złożenie wniosku do prokuratury, ale zwierzchnikiem prokuratorów jest minister rządu Zbigniew Ziobro. Można poskarżyć się na policję do jej szefa, ale najwyższym zwierzchnikiem policji jest poseł PiS Mariusz Błaszczak. Można złożyć wniosek o dodatkowe posiedzenie Sejmu, jak zrobiła to PO, ale ten wniosek trafi na biurko marszałka Kuchcińskiego. Można poskarżyć się na brak obiektywizmu mediów publicznych do KRRiT, ale tam są pisowscy nominaci, podobnie jak w Radzie Mediów Narodowych. Dla opozycji tworzy się błędne koło, kiedy zarówno prawo, jak i jego wykonywanie jest w rękach politycznych wrogów, a wszelkie wnioski, odwołania i zastrzeżenia co do ich działań właśnie do nich trafiają.

W normalnych warunkach, kiedy siła rządząca uznaje trójpodział władzy, kiedy rozmaite instytucje bezpieczniki nie są tak zdominowane przez rządzących, a sama władza nie jest aż tak podporządkowana jednemu przywódcy, opozycja może działać w miarę cywilizowanych warunkach. Kiedy tworzy się nieprzerwany łańcuch politycznej opresji, opozycji zdarza się uciekać do metod, które w innej sytuacji zostałyby uznane za przesadne. Ale powstaje pytanie, jak inaczej nie zgodzić się na wyjątkowo szkodliwy i – nawet na tle innych pomysłów PiS – szczególnie bezsensowny pomysł reglamentowania dostępu mediów do polityków? Jak przekonać marszałka Sejmu, że chce zrobić coś kuriozalnego, co krytykują nawet prawicowi komentatorzy?

Proces rządzenia w Polsce i tak jest bardzo nieprzejrzysty. Dziennikarze nie mają swobodnego dostępu do władzy wykonawczej, dlatego Sejm jest praktycznie jedynym, powszechnie dostępnym łącznikiem między światem mediów i polityki. Politycy PiS musieli sobie zdawać sprawę, że ani dziennikarze, ani opozycja nie porzucą łatwo tej sprawy. Dlatego zapewne znowu chodziło o konflikt (głosowanie budżetowe można było odłożyć), o to, czyje będzie na wierzchu, i że władza nie może przegrać, odpuścić, bo to będzie niewybaczalna oznaka słabości.

PiS zagrał bardzo ostro, ale nadział się na kontrę. Na twarzach posłów tej partii – łagodnie mówiąc – nie było widać triumfu. Choć formalnie (pytanie, czy legalnie) dopięli swego, czyli przeprowadzili głosowanie, to koszty całej awantury są jeszcze daleko nieoszacowane. A sygnały ostrzegawcze już się pojawiają. KOD, który był już składany do grobu, znowu odżywa, do manifestacji dołączają różne partie, które dotąd za sobą nie przepadały. A szeroko zapowiadana, z wielką mobilizacją w prawicowych mediach, demonstracja PiS 13 grudnia – w istocie wiec poparcia dla rządu – zgromadziła 2–3 tys. osób. Okazuje się, że to jednak nie Budapeszt, gdzie w swoim czasie na manifestacje wspierające rząd Viktora Orbána przychodziły tłumy.

PiS wciąż jest partią wyjątkową w polskim systemie politycznym, daleko odstającą od standardów zachodniej demokracji, ale też staje się w jakimś sensie zwyczajnym rządzącym ugrupowaniem, obozem władzy uwikłanym w setki sporów, błędów, śmieszności. Ten sławetny teflon się powoli rysuje; nie jest tak, że na każde hasło przywódcy ludzie wybiegają z domów w obronie ukochanego rządu.

Na poziomie emocji dokonuje się więc jakaś zmiana. Prawnie i instytucjonalnie wciąż zasadniczą przewagę ma PiS, ale opozycja, pomimo prób jej dyskredytowania (w piątek miało jej chodzić o „obronę ubeków”), zyskuje wigor i potrafi się akcyjnie zjednoczyć. Przełamała się też co do metod, włączając do swego arsenału obywatelskie nieposłuszeństwo. Niewykluczone, że mamy do czynienia z przesileniem, choć PiS zrobi wszystko, aby przeciwników spacyfikować i upokorzyć. To próba sił i nerwów.

***

Wraz ze świątecznym, podwójnym wydaniem POLITYKI, która trafi do kiosków w najbliższy poniedziałek (19 grudnia), ukaże się specjalny, 4-stronicowy dodatek Kryzys grudniowy 2016.

Na jego łamach Jerzy Baczyński – redaktor naczelny POLITYKI, Mariusz Janicki – zastępca redaktora naczelnego, Anna Dąbrowska i Adam Szostkiewicz opisują i komentują wydarzenia 16 i 17 grudnia z Sejmu i sprzed parlamentu. Dodatek zostanie dołączony do 70 tysięcy egzemplarzy Polityki i trafi do sprzedaży w Warszawie i województwie mazowieckim. Otrzymają go również czytelnicy Polityki Cyfrowej.

 

Polityka 52/53.2016 (3091) z dnia 18.12.2016; Kryzys grudniowy 2016; s. ${issuePage}
Oryginalny tytuł tekstu: "Monowładza"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną