„Dla dużej części ludzi w Polsce sytuacja na naszej granicy stała się akceptowalna i właściwie obojętna. A przecież uchodźcy nadal tu są. Podejście służb do nich i do nas się nie zmieniło – nadal jesteśmy traktowani jak zdrajcy i przestępcy, a uchodźcy jak terroryści” – mówi Marianna, mieszkanka Podlasia, która od ponad roku anonimowo pomaga na polsko-białoruskiej granicy.
Od 1 lipca zaczną obowiązywać wizy wjazdowe dla naszych wschodnich sąsiadów. To wymóg Unii Europejskiej. Ale na pięć tygodni przed zmianą przepisów nadal nie mamy umów z Rosją, Ukrainą i Białorusią, a w większości placówek konsularnych dalej pracują murarze i malarze.
Od 1 lipca 2003 r. obywatele Rosji, Białorusi i Ukrainy nie wjadą już do Polski bez polskiej wizy. Chyba że Unia nie zaakceptuje przyjętego przez nasz rząd terminu i będziemy musieli go jeszcze przyspieszyć.
Fikcyjne odprawy, lewe dokumenty, związki z gangsterami. O nieczystych sumieniach celników i strażników na wschodniej granicy Polski wiedzą nawet tutejsze małe dzieci. Ale od lat nie może sobie z tym poradzić cały wielki państwowy aparat: Generalny Inspektorat Celny, Urząd Ochrony Państwa, Centralne Biuro Śledcze. Ogłoszone właśnie przenosiny Urzędu Celnego z Białej Podlaskiej do Lublina, oficjalnie – konsekwencja zmian administracyjnych w kraju, komentowane są jako próba zaprowadzenia solidnych porządków przy szlabanach w Terespolu, Kukurykach, Sławatyczach.
Najlepsze interesy na wschodniej granicy robi się dziś przerzucając paliwo. Zysk prawie jak na przemycie wódki i papierosów, za to proceder, na dobrą sprawę, legalny. Przez polską granicę przeciekają tysiące litrów oleju napędowego oraz benzyny, i nikt nie wie, jak poradzić sobie z tym zjawiskiem.