Sojusznicy USA są zadowoleni, że polityka USA będzie za Bidena znowu w miarę zrównoważona i przewidywalna. Ale wybór Europy jako pierwszego celu jego podróży zagranicznej nie oznacza, że to Stary Kontynent absorbuje go obecnie najbardziej.
Najnowsza powieść o przyszłej wojnie światowej z miejsca wskoczyła na listę bestsellerów „New York Timesa”.
Udane trzykrotne lądowanie na Księżycu, rozpoczęcie budowy stałej stacji kosmicznej na orbicie, a teraz zakończona powodzeniem misja osadzenia łazika na Marsie. To ostatnie ich dokonania. Chiny szybko próbują dogonić największe kosmiczne potęgi świata. Dlaczego?
Kilka lat temu w Chinach zawieszono na kołku niesławną politykę jednego dziecka i zezwolono na dwójkę. Teraz luzuje się i to obostrzenie, chociaż są wyjątki.
29 kwietnia chińska agencja kosmiczna wysłała w kosmos potężną rakietę Long March 5B z głównym modułem budowanej stacji kosmicznej Tiangong. Teraz pierwszy główny człon rakiety w sposób niekontrolowany leci w stronę Ziemi.
Etykieta „Made in China” na ubraniach to symbol taniej i masowej produkcji. Ale powinna się też kojarzyć z obozami pracy przymusowej i łamaniem praw człowieka.
W Londynie kończy się trzydniowy szczyt ministrów spraw zagranicznych państw grupy G7. Ameryka Bidena tworzy alians krajów demokratycznych przeciw ekspansji autokratycznych Chin i Rosji.
Największy okręt Jej Królewskiej Mości szykuje się do dziewiczego rejsu. To ma być powrót potęgi morskiej Zjednoczonego Królestwa. Jedni Brytyjczycy pękają z dumy, inni łapią się za kieszeń.
Co dzieje się, kiedy dwa mocarstwa i dwie wykluczające się wizje świata stają ze sobą twarzą w twarz?
Wkrótce definitywnie skończy się demokracja w Hongkongu. Zgodnie z chińską reformą w miejskim parlamencie zasiądą wierni i potulni, a nie pełnokrwiści politycy.