Ostatnie zagraniczne podróże premiera Morawieckiego wywołały oskarżenia o działanie wbrew polskiej racji stanu. Ale proces ten trwa od dawna. Do tego PiS zadaje się w Europie z partiami prorosyjskimi.
Za bałagan spowodowany Polskim Ładem symbolicznie odpowie Tadeusz Kościński, który chyba go nawet nie przeczytał. Ale też nie dopilnował, żeby polityczny zarys projektu był przynajmniej spójny.
Uczestnictwo w madryckim sabacie europejskich przyjaciół Putina wykazuje pewną zbieżność z najgłupszą decyzją polityki zagranicznej późnej sanacji. Gdy świat może za chwilę stanąć w ogniu, jedni i drudzy, zamiast myśleć strategicznie, załatwiali swoje małe interesiki. Jak powiadam, kryzys weryfikuje.
W styczniu księgowa przelała na konto mniej, w lutym też (nauczyciele otrzymują wynagrodzenia z góry – najczęściej pierwszego dnia miesiąca), w marcu nie liczę na nic innego. I tylko mam żal do premiera, że rzuca słowa na wiatr.
Przeciwnicy premiera – tropy wiodą przede wszystkim do resortu aktywów państwowych – zasadzają się na polityków z nim związanych. To trochę jak próba odkrawania kolejnych plasterków salami ze spiżarni Mateusza Morawieckiego.
Polska dołączyła do grona krajów, które w namacalny sposób chcą wesprzeć Ukrainę w ewentualnym starciu z Rosją. Zbrojna ofensywa premiera w Kijowie pozwala mu na jakiś czas uciec od trudności z Polskim Ładem i pandemią.
Ktoś miał napisać ustawę pt. „dodajemy naszym – odbieramy tamtym”, czyli podnoszącą opodatkowanie elektoratu PiS kosztem elektoratu opozycji, a tu się okazało, że oberwali wszyscy.
Wygląda na to, że montaż prawicowo-populistycznej międzynarodówki, mający doprowadzić do budowy zdrowej alternatywy dla przegniłej i zbyt potężnej Unii, jest na etapie mgławicowego projektu.
Niemal każdego dnia Morawiecki wygaduje jakieś androny, kalumnie zmieszane z czczymi obietnicami i zapewnieniami bez pokrycia, ignorując najzupełniej oczywiste fakty, które widzą wszyscy.
Lider partii Vox zaprosił polityków o podobnych poglądach i podobnym profilu ideowym na spotkanie o „obronie Europy”. Są wśród nich prorosyjska Marine Le Pen i prorosyjski Viktor Orbán.