Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Teraz kamień milowy. Na przelewy z Brukseli władza PiS jeszcze poczeka

Premier Mateusz Morawiecki i szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen Premier Mateusz Morawiecki i szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen Unia Europejska
KPO to swoisty harmonogram reform, którego zatwierdzenie nie uwolni żadnych pieniędzy. Te popłyną w kolejnych transzach, jeśli Polska spełni zapisane warunki w określonym terminie.

Krajowy Plan Odbudowy pierwotnie miał być zatwierdzony już w lipcu 2021 r. W ostatniej chwili Komisja Europejska nacisnęła hamulec, gdy okazało się, że Warszawa – posiłkując się decyzją TK Julii Przyłębskiej – nie zamierza wykonywać decyzji TSUE w sprawie sądownictwa, czyli wyroku dotyczącego systemu dyscyplinarnego dla sędziów i postanowienia o środku tymczasowym co do tzw. ustawy kagańcowej. Bruksela zażądała, by do KPO, wówczas dobrze ocenianego, skupiającego się m.in. na zielonej transformacji i cyfryzacji, dodać zobowiązania w sprawie reform w wymiarze sprawiedliwości.

Czytaj też: Rząd PiS odmawia Unii i stawia na konfrontację

Gra z Ziobrą

Podczas wielomiesięcznych rokowań Polska straciła prawo do zaliczki 13 proc. KPO, która zgodnie z ogólnymi przepisami Funduszu Odbudowy była możliwa do wypłaty wyłącznie do końca 2021 r. Te pieniądze nie przepadły, ale weszły do puli, która ma być wypłacana w transzach co pół roku aż do 2026 (największe dla naszego kraju prognozowane są na lata 2023–24).

Tekst praworządnościowych zapisów w polskim KPO, które będą musiały być zrealizowane, w zasadzie uzgodniono już w marcu, ale rząd PiS wycofał się wtedy ze zgody, a wstępne porozumienie ogłosił dopiero w zeszłym tygodniu.

Choć Bruksela jest powściągliwsza w publicznych wypowiedziach, to – jak wynika z nieoficjalnych informacji – zanosi się na ogłoszenie doszlifowanego przez prawników dealu w najbliższych kilkunastu dniach.

Reklama