Borys Jelcyn nerwowo zareagował na krytykę rosyjskich poczynań w Czeczenii, złorzeczył Billowi Clintonowi, groził arsenałem atomowym i demonstracyjnie wyściskał się z chińskim prezydentem. Bill Clinton zamiast się obrazić, śmiał się do kamery, dając do zrozumienia, że Borys (jego przyjaciel) taki już jest. Tymczasem premier Władimir Putin i generałowie rosyjscy miażdżą Czeczenię, a prezydent Aleksander Łukaszenko, triumfalnie podpisuje zjednoczenie Białorusi z Rosją.
Jeszcze pamiętamy "Miłość na Krymie" Sławomira Mrożka, złożoną w znacznej części z cytatów z Czechowa. Teraz na scenę wracają trzy siostry w nowej sztuce Janusza Głowackiego. Na swego reżysera czeka w kolejce Prisypkin Majakowskiego, wskrzeszony przez autora sztuki "Sen Pluskwy". Czy to nie zastanawiające, że polscy twórcy zaczęli grać rosyjskim tematem?
Operacja, której celem, jak twierdzą rosyjscy generałowie, jest likwidacja czeczeńskich terrorystów, oznacza w istocie nową wojnę o Kaukaz. Rozpoczęła się ona w 1994 r. i toczy o utrzymanie pod kontrolą Moskwy przynajmniej północnej części Kaukazu, którego zawojowanie zajęło Rosji prawie trzy stulecia. Ostatnim etapem podboju tego regionu była tzw. wojna kaukaska 1816-1864.
Putin stara się zaprezentować jako człowiek silnej ręki, jakiego w Rosji dawno nie było, a za jakim tęskni dusza rosyjska.
Od 17 września trwają regularne bombardowania Czeczenii. Początkowo celem nalotów były tereny graniczące z Dagestanem, wkrótce stała się nim stolica, Grozny, oraz infrastruktura gospodarcza i komunikacyjna zbuntowanej republiki: telewizja, drogi, rafinerie ropy. 1 października granicę administracyjną Czeczenii przekroczyły kolumny federalnych wojsk pancernych i zainstalowały się w jej północnych rejonach.
Dwa niedawne wydarzenia zwracają uwagę na konieczność większego zainteresowania się strategią nuklearną na progu XXI wieku. Są nimi: konflikt kaszmirski między Pakistanem i Indiami oraz nowe podejście do roli broni nuklearnej w strategii rosyjskiej. Z przyczyn oczywistych kwestie te nie mogą być także obojętne dla Polski.
O czujność proszą władze Moskwy. Mieszkańcy rosyjskiej stolicy samorzutnie niemal w każdym domu i na każdej klatce schodowej zaczęli się organizować i tworzyć blokowe komitety antyterrorystyczne. Ustalono nocne dyżury na klatkach schodowych i patrole wokół bloków.
Zapatrzona na Zachód Polska i wsłuchana w siebie Rosja istnieją obok siebie z grzeczną, chłodną obojętnością. Rosja, chociaż niekiedy boczy się, zazdrośnie i zalotnie zerka na zachodnią stronę, ale ponad głowami Polaków. Tak jakby nie dostrzegała kraju położonego między Bugiem a Odrą. Taka sytuacja budzi w Warszawie niekiedy lekką frustrację, niekiedy uczucie niedowartościowania, innym razem - zniechęcenie, kiedy Moskwa grzecznie ignoruje ponawiane gesty i inicjatywy polskiej strony.
Na zagranicznych kontach setek spółek z kapitałem rosyjskim rozrzuconych po świecie lądują rezerwy walutowe Banku Centralnego Federacji Rosyjskiej, zagraniczna pomoc, kredyty Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. Środki te pomogły w powstaniu wielkich fortun Bierezowskiego, Potanina, Chodorkowskiego i wielu innych rosyjskich oligarchów – za niebezinteresowną wiedzą najwyższych urzędników Federacji.
Gdy rosyjskie oddziały coraz bardziej grzęzną w górach Dagestanu, a obiecywany przez dowódców "decydujący szturm" na pozycje islamistów pozostaje w świecie marzeń, amerykański minister energetyki Bill Richardson odbywa podróż po Turcji, Turkmenistanie i graniczącym z Dagestanem Azerbejdżanie. Według moskiewskich zwolenników spiskowych scenariuszy, zawierucha w Dagestanie jest wymarzonym prezentem dla USA i ich sojuszników w regionie. Gra idzie o kaspijskie złoża gazu i ropy naftowej, o dziesiątki, jeśli nie setki miliardów dolarów, wreszcie o dominację w niezwykle strategicznie ważnym regionie kaukasko-kaspijskim.