Prawidła politycznego marketingu mówią, że na wybrzmienie jakiegoś politycznego zdarzenia i dotarcie do odbiorców w masowej skali trzeba właśnie około dwóch tygodni. W obozie władzy widać już dużą nerwowość, niepewność, co objawia się coraz większą agresją. Mieliśmy starcie premierów, Morawieckiego i Tuska, i tak już może być do końca kampanii.
Wiec PiS w Spodku to nie tylko reakcja na Marsz Miliona Serc opozycji. Był w tym również zamysł polityczny i jeśli dobrze go odczytuję, to polegał on na tym, aby podprogowo przekazać Polakom pewną wiadomość.
Sprawę wiz sprzedawanych na straganach w różnych regionach świata PiS najchętniej zamknąłby w szafie pancernej i zgubił do niej klucz.
Najprostszym sposobem oceny wiarygodności polityków jest badanie, czy to, co mówią, jest prawdziwe. Zważywszy na historię ludzkości, pewnie rzadko który polityk przetrwałby ten test. Dlatego nie pójdę na łatwiznę.
Potwierdziły się doniesienia POLITICO Europe – niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser ogłosiła wprowadzenie częściowych kontroli na granicy z Polską i Czechami jeszcze w tym tygodniu. Warszawa przestała być wiarygodnym partnerem dla Europy.
Wbrew nadziejom opozycji afera wizowa nie odmieniła dynamiki tej kampanii, jak dotąd angażując uwagę głównie już przekonanych wyborców. Chociaż w mobilizowaniu tych niezdecydowanych wciąż jeszcze może odegrać sporą rolę.
Na jakiej podstawie pogranicznicy będą konstruowali listę „podejrzanych” środków transportu? Kontrole graniczne to sprawa poważna i powinny być dobrze przemyślane.
Dzięki wysiłkom państwa PiS polskie wizy są dziś na świecie towarem znanym i poszukiwanym.
Niemiecki kanclerz Olaf Scholz oskarża rząd PiS o zaniechania w procesie wydawania wiz, domaga się śledztwa i grozi przywróceniem częściowych kontroli na granicy. Warszawa próbuje się bronić, ale nie ma argumentów – bo w tym skandalu już nie chodzi o politykę.
W ostatnich dniach zeszliśmy do kolejnego kręgu politycznego piekła. Ataki werbalne przerodziły się w napaści fizyczne. Emocje, wzmożenie moralne, agresja – to główne nośniki obecnej kampanii. Niewiele tu miejsca na merytorykę i dyskusje o programach. I można śmiało zakładać, że będzie tylko gorzej.