Jak alimenty stają się coraz potężniejszą bronią stosowaną w wojnach domowych.
Ojcowie notorycznie się migają. Byłe żony chcą ich puścić z torbami. A dorosłe dzieci próbują pasożytować na rodzicach. Alimenty bywają poręczną pałką w wojnach domowych.
Ojciec, który kiedyś znęcał się nad rodziną. Matka, której ograniczono prawa rodzicielskie. Teraz – starzy, schorowani – żądają pieniędzy od dorosłych od lat niewidzianych dzieci. Pomoc społeczna i sądy są bezwzględne: trzeba płacić.
Kaczyński ma rację: rozmowa o alimentach polityków przynależy do życia społecznego, a nie intymnego.
Po trzech latach Fundusz Alimentacyjny, państwowa kasa zakładająca za rozwiedzionych rodziców pieniądze, gdy ci nie płacą na swoje dzieci, ma zostać przywrócony do życia. W grudniu do Sejmu trafia projekt ustawy. Nic jednak nie pomoże, jeśli nie zmieni się powszechne przyzwolenie na alimentacyjne krętactwa.
Dziadkowie są zaskoczeni. Coraz częściej byłe synowe albo konkubiny synów domagają się, by to oni płacili alimenty na dzieci. Gdy odmawiają, kobiety występują z pozwami do sądów. A te przyznają im rację.
Kiedy Renata Iwaniec dowiedziała się, że wchodzi do polityki już zupełnie serio – że wystąpi w Sejmie i w świetle jupiterów – to się pobeczała. Ale zaraz usiadła przy telefonie i pozamieniała z koleżankami nauczycielkami na lekcje. I pojechała walczyć o Fundusz Alimentacyjny.
Przelała się przez Polskę fala protestów, okupacji urzędów i ośrodków pomocy społecznej. Protestowały matki samotnie wychowujące dzieci, pozbawione wypłat ze zlikwidowanego właśnie Funduszu Alimentacyjnego. Do 15 czerwca miały mieć wypłacone zasiłki i nowe dodatki rodzinne, w niektórych miejscach nie zdążono z nimi do dziś. Protestom towarzyszyły rękoczyny i dramatyczne sceny rozdzierające serce. Matki przynosiły do urzędów swoje dzieci krzycząc: „One umierają z głodu!”.
Przynajmniej jeden element planu wicepremiera Hausnera przyniesie skutek odwrotny od zamierzonego. Likwidacja funduszu alimentacyjnego i zastąpienie go dodatkiem dla samotnych rodziców wcale nie zapobiegnie bezmyślnemu trwonieniu pieniędzy podatników. Przeciwnie – skłoni tysiące ludzi do krętactwa i łatwego podłączenia się pod państwowy kurek z gotówką.