Stany Zjednoczone zwiększają pomoc wojskową dla Ukrainy, nie zważając na pogróżki Putina. Fundusze trafią też do krajów zagrożonych ewentualną agresją Rosji. Prócz Węgier.
Co się dzieje za naszą południowo-wschodnią granicą, chyba wszyscy już wiedzą. Amerykańskie ostrzeżenia o dużym prawdopodobieństwie rosyjskiego ataku są na tyle poważne, że należy je równie poważnie potraktować. Choć nic nie jest jeszcze przesądzone i miejmy nadzieję, że rozsądek zwycięży.
Do inwazji wciąż nie dochodzi, co przyjmowane jest z nadzieją, że kryzys uda się rozwiązać pokojowo. Chociaż mogą to być tylko pobożne życzenia i nawet dyplomatyczny finał okaże się porażką Zachodu.
Oświadczenie sekretarza stanu Antony′ego Blinkena nie pozostawia wątpliwości, że Ameryka jest zaniepokojona ewolucją Polski PiS w stronę autorytaryzmu.
W Londynie kończy się trzydniowy szczyt ministrów spraw zagranicznych państw grupy G7. Ameryka Bidena tworzy alians krajów demokratycznych przeciw ekspansji autokratycznych Chin i Rosji.
Joe Biden i członkowie jego ekipy nie pozostają bierni w obliczu niepokojącej koncentracji wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą. Ale Ukraina potrzebuje dziś czegoś więcej niż słów.
Charakterystyczne, że w momencie napięcia w kwestii ukraińskiej USA zwracają się do Francji i Niemiec. To posądzany o sympatie prorosyjskie rząd niemiecki jest dla Bidena partnerem, a nie Polska.
W przeddzień planowanego wycofania wojsk USA z Afganistanu ekipa Bidena próbuje wznowić proces pokojowy i powstrzymać kraj przed zapaścią. Administracja w Kabulu odniosła się do niego dość chłodno.
Szef amerykańskiej dyplomacji i jego chiński odpowiednik starli się na oczach kamer. Pekin pokazał, że definitywnie skończyły się czasy dyktatu Ameryki. Co na to USA?
Amerykański sekretarz stanu Antony Blinken zadzwonił do szefa MSZ Zbigniewa Raua. Nie spieszył się specjalnie, bo minął już miesiąc od inauguracji nowego prezydenta USA.