Koncentracja 4 tys. wojsk rosyjskich nad granicą z Ukrainą zaniepokoiła administrację USA. Eksperci uważają za mało prawdopodobne, by sygnalizowało to plan inwazji kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów Donbasu, ale i nie można tego wykluczyć. Na linii Waszyngton–Kijów rozdzwoniły się telefony. Sekretarz stanu Antony Blinken i doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan zadzwonili do swoich ukraińskich odpowiedników. Przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów gen. Mark Milley rozmawiał z dowódcami wojsk ukraińskich i rosyjskich. Amerykańscy notable, jak informują media, chcieli przede wszystkim „zorientować się w sytuacji”, ale zapewnili również Ukraińców, jak powiedział rzecznik Pentagonu John Kirby, o „niezachwianym poparciu USA dla suwerenności, integralności terytorialnej i euroatlantyckich aspiracji Ukrainy w obliczu nieustannej rosyjskiej agresji”.
O Ukrainie znów bez Ukrainy
W miniony poniedziałek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow potwierdził przygotowania do telekonferencji Władimira Putina z francuskim prezydentem Emmanuelem Macronem i niemiecką kanclerz Angelą Merkel. Tematem ma być konflikt na Ukrainie. Ukraiński przywódca Wołodymir Zełenski nie został zaproszony. Kijów podniósł alarm, że Moskwa chce rozmawiać o Ukrainie bez niej. Jak zauważył Atlantic Council of the United States, przypomina się pakt w Monachium w 1938 r., gdy zachodnioeuropejskie mocarstwa po rozmowach z Hitlerem zgodziły się na jego terytorialne żądania pod adresem Czechosłowacji.