BRE Bank to ostry gracz. Spekuluje akcjami, przejmuje spółki, wchodzi w tajemnicze alianse z przedstawicielami prywatnego biznesu. „Gazeta Bankowa” porównała prezesa banku Wojciecha Kostrzewę do Gordona Geko, bohatera filmu „Wall Street”, szatańskiego finansisty, który zarabiał miliony dolarów handlując brutalnie przejmowanymi firmami.
Mam nadzieję, że emocje wokół decyzji Rady Polityki Pieniężnej wkrótce ustaną, a stopy procentowe zostaną obniżone. Obawiam się jednak, że jest to mniej niż połowa sukcesu. Decyzje rady nie przekładają się bezpośrednio na poziom odsetek od kredytów udzielanych przez banki (pisał o tym Paweł Tarnowski, POLITYKA 1). Chciałbym tu pokazać, jak to bywa w praktyce.
„Ksiądz pana wini, pan księdza, a nam prostym zewsząd nędza”. Te słowa Mikołaja Reja z krótkiej rozprawy między „Panem, Wójtem a Plebanem” idealnie opisują obecną sytuację na rynku finansowym. Rząd obwinia Radę Polityki Pieniężnej o utrzymywanie wysokich stóp procentowych, Rada oskarża rząd o próbę tłumienia jej niezależności, a tracą klienci banków.
Gdzie są nasze rezerwy walutowe? Gdzie te 28 mld dolarów, o których patrioci mówią, że powinny służyć Polsce, a nie gnić w piwnicach NBP albo procentować na obcych kontach? Są tam, gdzie powinny być – zabezpieczone przed chciwymi rękami polityków nie tylko zamkami sejfów, ale i paragrafami konstytucji.
Nie da się zlikwidować terroryzmu tak długo, jak długo znajdą się fanatyczni wykonawcy tego procederu i tacy, którzy chętnie za to zapłacą. W rurze, którą płyną pieniądze na terror, całkowite zakręcenie kurka jest praktycznie niemożliwe.
Wszystko, co dotyczy pieniędzy, odbija się w Nidzicy podwójnym echem. Wiadomość o bandyckim napadzie na warszawski oddział Kredyt Banku wywołała oburzenie, ale też nadzieję, że gwałtownie wzrośnie popyt na sejfy i kasy pancerne. Za to kryzys finansów publicznych i zapowiedź cięcia wydatków wzbudziły prawdziwy popłoch: poza względami obywatelskimi obawiano się, że najlepszym klientom, czyli administracji, wojsku i MSW, zabraknie pieniędzy na zakupy.
Minister Lech Kaczyński nazwał go z trybuny sejmowej wielokrotnym przestępcą. Pineiro zdenerwował się: – Przecież jestem niekarany! I skierował do sądu pozew przeciwko ministrowi. W tym samym czasie warszawska prokuratura poszukiwała go dwoma listami gończymi – krajowym i międzynarodowym. – To specjalna akcja, aby mnie zastraszyć – komentuje Pineiro. I dodaje, że zastraszyć się nie da, jak go zamkną, wszystko ujawni.
We Wrocławiu zatrzymano przestępców, którzy okradali właścicieli kart bankowych korzystając z kodów PIN podejrzanych za pomocą mikrokamery. W Gdańsku wpadła grupa fałszująca karty kredytowe. W warszawskim hipermarkecie Carrefour kilka kasjerek korzystając z numerów kart płatniczych klientów robiło zakupy na ich rachunek. Niemal każdego dnia dowiadujemy się o kolejnych przestępstwach, których ofiarmi padają właściciele „plastikowych pieniędzy”. Czy korzystanie z kart bankowych musi być tak niebezpieczne?