Po powrocie z Camp David do Gazy roześmiany od ucha do ucha Jaser Arafat wniesiony został do swojej rezydencji na barkach rozentuzjazmowanych zwolenników. Na ulicach palono amerykańskie i izraelskie flagi. Nikt nie myślał o dniu jutrzejszym, o tym co będzie za rok, za dziesięć lat. Nikt nie protestował przeciw polityce, która utrwala nędzę w obozach uchodźców, która marzenie o niepodległej Palestynie zamienia w groteskę. I która, być może, prowadzi do zbrojnego konfliktu.
Prezydent Bill Clinton nie pokonał bram Jerozolimy. Święte miasto trzech wielkich religii stanęło kością w gardle uczestnikom bliskowschodnich rozmów pokojowych w Camp David, którym patronował. Dlaczego?
Izrael twierdzi, że Palestyńczycy nie zaprzepaścili żadnej okazji, aby zaprzepaścić okazję. Arafat za trudności w rozmowach wini premiera Baraka. Obaj, mimo pokojowych gestów i pewnego zbliżenia stanowisk, wrócą do domu z walizkami pełnymi materiałów wybuchowych.
24 maja 2000 r. o godz. 6.25 rano ostatni izraelski żołnierz opuścił Liban i zamknął za sobą bramę w granicznym płocie. Bez oklasków i ogni sztucznych zakończyła się 18-letnia okupacja strefy buforowej, ale jak zwykle na Bliskim Wschodzie każdy dobry koniec ma swój wątpliwy początek.
[dla koneserów]
Dwa dni po odlocie papieża z Jerozolimy najstarszy żydowski szpital położniczy w tym mieście zapowiedział, że wznawia wykonywanie zabiegów aborcji. Szpitalowi Misgav Ladach brakuje pieniędzy; jego długi wynoszą co najmniej 6 mln szekli. Jedna zwykła legalna aborcja kosztować ma 1500 szekli – 1500 zł.
Wzgórza Golan wznoszą się na wysokość 700 metrów nad poziom morza, a góra Hermon, położona w ich najbardziej północnym zakątku, strzela w niebo ośnieżonym szczytem sięgającym niemal 2 tys. metrów. Przy dobrej pogodzie widać stamtąd jak na dłoni płaskowyż ciągnący się 60 kilometrów na wschód, aż do Damaszku. Płaskowyż, który od 33 lat dzieli – w sensie dosłownym i przenośnym – Syrię i Izrael.
Gdyby Autonomia Palestyńska była normalnym państwem z uregulowanymi granicami, a tym samym jasno określoną polityką celną i jawnymi środkami publicznymi, finansami państwa zarządzałoby ministerstwo skarbu wespół z bankiem centralnym. Na razie jednak pieniądze Autonomii Jaser Arafat przetrzymuje w bankach całego świata i chyba tylko on zna stan tych kont.
Izraelska opinia publiczna zaczyna pojmować, że powstanie suwerennej Palestyny jest tylko kwestią czasu. Pytanie, jakie musimy sobie teraz zadać, brzmi: jakie będzie to państwo? Demokratyczne, nowoczesne, praworządne jak Izrael, czy też podobne do licznych państw w naszym regionie, zacofanych i rządzonych przez dyktatorów? Przy pomocy Unii Europejskiej Palestyna może stać się pierwszym światełkiem w tym świecie pełnym mroku.
Nowy premier Izraela Ehud Barak próbuje porozumieć się z arabskimi sąsiadami. Optymiści nie wątpią, że pokój na Bliskim Wschodzie jest już w zasięgu ręki. Z Egiptem stosunki dyplomatyczne ma Izrael od 1979 r., z Autonomią Palestyńską uznają się od 1994 r., z Jordanią spisał układ pokojowy niedługo później. Na liście pozostały Syria i Liban.