Na wykonywanych rok po roku zdjęciach satelitarnych widać, jak wysycha jezioro Aralskie, znika Puszcza Amazońska i jak człowiek... góry przenosi.
Za sto lat na ziemskich lądach nie będzie już dawnej, pierwotnej biosfery. Jej skrawki ocaleją, być może, w rezerwatach. I pewnie tam też trafią ostatni obrońcy dzikiej natury.
Po żarówkach przyszła kolej na odkurzacze – te o mocy powyżej 1600 watów muszą od 1 września zniknąć z rynku, abyśmy zużywali mniej prądu. Unia w nasz zdrowy rozsądek nie wierzy.
Jedzenie w takiej Warszawie można znaleźć wszędzie. Przy placu Wilsona, w Łazienkach, niedaleko kominów elektrociepłowni na Siekierkach, w kontenerach na śmieci sklepu przy Indiry Gandhi na Ursynowie.
Poszła fama, że ekolodzy chcą zamknąć Zatokę Pucką. Przed rybakami, wczasowiczami, amatorami sportów wodnych, właściwie przed wszystkimi. No i się zaczęło...
Rośnie w siłę, zwłaszcza w dużych miastach, nowe pokolenie. Dla niego kasa, kariera, posiadanie są przereklamowane. Zamiast tego postulują aktywność i pracę społeczną, kolektywność i ekologiczność oraz naturalność we wszystkich możliwych dziedzinach życia.
Od zawsze kojarzyła się z nieskażoną przyrodą. Odkąd jednak wyrosła na trzecią potęgę naftową świata, górę zaczęła brać zasada: coś za coś.
Żywność ekologiczna jest dużo droższa, ale dzięki niej ani nie chronimy zdrowia, ani środowiska. Dopłacamy do ekorolnictwa, którego zwolennicy pod pewnymi względami przypominają sektę.
Colin Beavan postanowił być przez rok wzorowym mieszkańcem planety, dokumentując eksperyment na blogu, w książce i na filmie. Teraz jeździ po świecie i proponuje innym, by spróbowali przez tydzień żyć jak on – właśnie robi to w Polsce.
Żyjemy w kulturze nadmiaru. W powodzi rzeczy, gadżetów, masowej produkcji. I to rodzi trend przeciwny – kulturę umiaru, ostentacyjną antykonsumpcję. A kryzys jej sprzyja.