Od 1 marca dwustutysięczna armia akwizytorów ruszy w miasto, aby każdego pracującego, który nie skończył jeszcze pięćdziesiątki, agitować do przystąpienia do powszechnych towarzystw emerytalnych. Każdy klient wart jest dla nich co najmniej 100 zł prowizji, zrobią więc wszystko, aby podpisać umowę. Nie wszystko im jednak robić wolno.
Powszechnym towarzystwom emerytalnym (PTE) prawo nakazywało milczeć do połowy lutego. Teraz rusza kampania reklamowa, adresowana przede wszystkim do tych, którzy już pracują, ale jeszcze nie ukończyli pięćdziesiątki, czyli - bagatela - ponad siedmiu milionów Polaków. Do końca roku towarzystwa wydadzą na promocję około 250 milionów dolarów. Chcemy podpowiedzieć Czytelnikom, jak te reklamy należy czytać, by dobrze wybrać. I jak się przygotować na propozycje agentów PTE, którzy od 1 marca nagabywać nas będą w najmniej spodziewanych miejscach i momentach.
Kilka milionów Polaków nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że już w połowie lutego stanie się obiektem zmasowanego ataku. Do natarcia przystąpią Powszechne Towarzystwa Emerytalne (PTE), walczące o jak największy kawałek tortu, którego wartość w tym roku szacuje się na 4 miliardy złotych, a z każdym rokiem będzie większa. Na tort złoży się 9 proc. składek emerytalnych 5-7 milionów osób, objętych reformą systemu ubezpieczeń społecznych.
Rozpoczyna się wielkie liczenie posagu, który otrzyma od ZUS każdy pracujący, urodzony po 31 grudnia 1948 r. Oczywiście - nie do ręki, ale w formie zapisu na indywidualnym koncie. Będzie to suma, jaką do końca 1998 r. uzbieraliśmy na poczet przyszłej emerytury. Operacja jest skomplikowana, więc nasza ciekawość co do stanu własnego konta zostanie zaspokojona przez ZUS dopiero po 2003 r. "Polityka" zaspokaja ją już dzisiaj, w drukowanych poniżej tabelach.
Wejść czy nie wejść? Oto jest pytanie, na które już wkrótce będzie musiał odpowiedzieć każdy pracujący, który przekroczył trzydziestkę, a nie dobiegł jeszcze pięćdziesiątki. Nieudane małżeństwo można rozwiązać, decyzja o skorzystaniu lub nie z drugiego filara reformy emerytalnej będzie nieodwracalna. A podjąć ją - świadomie - jest bardzo trudno.
Już niebawem kilka milionów emerytów, rencistów i pracowników budżetówki otrzyma papiery wartościowe (świadectwa rekompensacyjne), którymi rząd chce spłacić długi. Specjaliści ostrzegają, że polski rynek kapitałowy może sobie nie poradzić z tym nowym doświadczeniem. Emeryci i renciści również.
Już tylko niespełna cztery miesiące zostały do 1 stycznia 1999 r., kiedy mają ruszyć reforma emerytalna i ochrony zdrowia. W obu przypadkach ZUS będzie musiał założyć konta indywidualne dla swych klientów (w sumie ponad 35 mln kont). Tymczasem nie są jeszcze gotowe wszystkie ustawy, nie ma ponad 30 zarządzeń wykonawczych, których istnienie umożliwi rozpoczęcie prac nad oprogramowaniem informatycznym tej prawdziwej rewolucji w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Czy w tak krótkim czasie i z dobrym skutkiem uda się to wszystko zrobić?
Od początku br. prokuratorzy odchodząc na emeryturę przechodzą w stan spoczynku, co oznacza, że nadal poddawani są niektórym rygorom obowiązującym w prokuratorskiej służbie, ale zachowują trzy czwarte ostatniego wynagrodzenia, które co roku waloryzowane jest w takiej samej proporcji jak zarobki nadal pracujących kolegów. Stanem spoczynku objęto także ok. 800 wcześniej emerytowanych prokuratorów, którym z tej okazji emerytury wzrosły ponad dwukrotnie. Dziś nowy rząd proponuje prokuratorom powrót na zwykłą emerycką ścieżkę. I dlatego wśród nich wrze.