Wprowadzanie stanu wyjątkowego w reakcji na zbliżające się ćwiczenia wojskowe za naszą wschodnią granicą rozmija się zarówno z charakterem tego środka, jak i typem zagrożenia. Nie dajmy się więc zmylić.
Chciałbym zapytać tych, którzy śledzą sytuację na polsko-białoruskiej granicy: jakbyście się czuli, gdyby tam stały wasze matki lub babcie? Jakbyście się czuli, gdybyście to wy się tam znaleźli? – pyta poseł Franciszek Sterczewski.
Na granicy z Białorusią strach miesza się z obojętnością. Mieszkańcy karmią uchodźców i oddają w ręce mundurowych. Straż graniczna zamyka ich w strzeżonych ośrodkach.
W podlaskiej wsi Usnarz Górny w pasie granicznym koczują uchodźcy. To tylko jedna z wielu dramatycznych sytuacji, do których od kilku tygodni dochodzi między Polską i Białorusią.
Na polskim odcinku granicy odnotowano tego lata ponad tysiąc nielegalnych przekroczeń, najwięcej – w powiecie sokólskim.
Brak umów wizowych, dziurawa infrastruktura w konsulatach i na przejściach, do tego strajk celników. Wschodnia granica Polski, a po wejściu do strefy Schengen także Unii Europejskiej, przypomina oblężoną barykadę – z pierwszymi ofiarami śmiertelnymi.
Wyzwanie jest poważne: od 1 stycznia nasza granica wschodnia, północna z Rosją i granica morska staną się także granicami strefy Schengen.
Już zaczynało być dobrze, tworzyła się strefa zamożniejących ludzi po obu stronach kordonu polsko-białoruskiego. Grodzieńszczyzna żyła z Podlasia, a Podlasie z Grodzieńszczyzny. Czy teraz wizy mają zniszczyć to, co z takim trudem udało się nam zbudować?
Od 1 lipca zaczną obowiązywać wizy wjazdowe dla naszych wschodnich sąsiadów. To wymóg Unii Europejskiej. Ale na pięć tygodni przed zmianą przepisów nadal nie mamy umów z Rosją, Ukrainą i Białorusią, a w większości placówek konsularnych dalej pracują murarze i malarze.
Od 1 lipca 2003 r. obywatele Rosji, Białorusi i Ukrainy nie wjadą już do Polski bez polskiej wizy. Chyba że Unia nie zaakceptuje przyjętego przez nasz rząd terminu i będziemy musieli go jeszcze przyspieszyć.