Zanim nadejdzie straszny wieczór Halloween, można pokusić się o maraton ze strasznymi opowieściami w roli głównej. Ale co wybrać?
Trylogia „Ulica strachu” Netflixa przypomina, że bohaterami i ofiarami współczesnych horrorów są coraz częściej dzieci. Ale nie po to, by dzieci je oglądały, tylko by dorosły widz przeżył na nowo własne dzieciństwo.
Opowiadając straszne historie, nawet nieco przerysowane, można dotykać większych tematów – mówi Leigh Janiak, reżyserka trylogii „Ulica strachu”, serii ukazującej się tego lata na Netflixie.
Duchy równie dobrze, co w zamkach, czują się w blokowiskach, teorie spiskowe przeżywają rozkwit, a w kinach popularnością cieszą się horrory „na faktach”. Widownia ma ogromny apetyt na historie nadprzyrodzone. I chce w nie wierzyć.
Za porażkę tego ambitnego projektu odpowiada pozbawiony słuchu i wizualnej śmiałości reżyser Donato Carrisi.
Donato Carrisi sam przenosi swoje powieści na ekran. Z włoskim twórcą rozmawiamy o jego dziełach oraz, jak się okazuje, powszechnej fascynacji złem.
Klasyczna powieść Herberta George’a Wellsa posłużyła jako punkt wyjścia dla kina grozy czasów #MeToo.
Wydawało się, że filmy „To my”, „Midsommar” i „Lighthouse” na pewno dostaną nominacje do Oscarów. Skończyło się na jednej. Wszystkie trzy zostały przegapione przez Akademię i wszystkie są horrorami.
Jak wiadomo, Stephen King miewa problemy z ostatnimi akapitami swoich powieści. Często w sukurs przychodzą mu telewizja i kino, naprawiając pozornie nienaprawialne.
Kultowa japońska „Klątwa” znów nawiedza USA. Rozmawiamy z reżyserem Nicolasem Pescem, który obiecuje realistyczny, oparty na rodzinnym dramacie horror, niekoniecznie remake.