Dość nieoczekiwanie amerykański minister obrony Chuck Hagel i szef połączonych sztabów generał Martin Dempsey wystosowali bardzo poważne ostrzeżenia o groźbie, jaką dla Ameryki i całego Zachodu może stanowić Państwo Islamskie.
Państwo islamskich terrorystów w Iraku i Syrii to wspólny problem prawie wszystkich. Połączył nawet interesy Teheranu i Waszyngtonu.
10 lat temu Amerykanie zaatakowali Irak. Wyprawa miała kosztować miliard dolarów. Pochłonęła biliony.
Jeśli oczekujecie Państwo kolejnej tyrady potępienia amerykańskiej inwazji na Irak, której 10 rocznica właśnie minęła, to tu jej nie znajdziecie.
Wojna w Iraku została zakończona – oświadczył prezydent Obama. Ale wojen przecież się nie kończy: można je wygrać albo przegrać.
Na zakończenie amerykańskiej obecności w Iraku czekał nie tylko premier Nuri al-Maliki, który od dawna marzył o władzy niepodzielnej, może nie tak okrutnej jak dyktatura Saddama Husajna, ale za to bardziej skutecznej.
Kiedyś, narażając swoje życie, tłumaczyli dla naszych żołnierzy w Iraku. Dzisiaj trudno im wytłumaczyć, dlaczego nie mogą liczyć na godziwe życie w Polsce.
My ciał nie liczymy – tak brzmiała przez lata odpowiedź amerykańskich generałów na pytania o liczbę ofiar cywilnych wojny w Iraku.
Przed końcem sierpnia opuści Irak resztka przeznaczonych do tej operacji wojsk USA, ale wycofane zagranicę zatrzymają się w pobliżu – w Kuwejcie.
Irak wchłonie każdą pomoc, jak zeschła ziemia, która chce wody. Ale tylko deszcz nie potrzebuje pośrednika.