W czasach tzw. realnego socjalizmu popularne były kawały o Czukczach, czyli mieszkańcach Czukotki, terytorium w północno-wschodniej Rosji. Jeden z nich uczestniczył w wycieczce do Moskwy.
Czy wyjazd Jacka Kurskiego na posadę w Banku Światowym oznacza, że polska polityka uwolniła się już ostatecznie od byłego szefa TVP? To byłoby za proste.
Nic nie wskazuje na to, by o nominacji decydowały względy merytoryczne. Na CV Jacka Kurskiego składa się dziennikarstwo (dawno temu), polityka oraz kombinacja polityki i propagandy (ostatnio).
Nie ma wątpliwości co do tego, że Jacek Kurski nie jest specjalistą od bankowości, międzynarodowych przepływów finansowych, rynku walut, koordynacji polityk monetarnych banków centralnych. Ale i tak będzie wkrótce pobierać około miliona złotych rocznie netto.
Nie dość mu zapisanych już w budżecie 2 mld „rekompensaty z tytułu utraconych wpływów z opłat abonamentowych”. Czy wy w ogóle wstydu nie macie, chciałoby się zapytać. Jednak pytać nie warto, bo nikt nie odpowie.
PO może teraz co drugi dzień wzywać Jarosława Kaczyńskiego do debaty, doskonale wiedząc, że od czasu swej sromotnej klęski w podobnym starciu w 2005 r. lider PiS boi się jak ognia rozmowy z Donaldem Tuskiem.
Marcin Tulicki stworzył sprawnie nakręconą baśń z gatunku opowieści o Judaszu. Dlaczego teraz? PiS, który nienawidzi Radka Sikorskiego prawie tak jak Donalda Tuska, najwyraźniej boi się go jako wciąż czynnego polityka.
Tę historię opowiedziało dwóch polityków PiS i nie ma powodu im nie wierzyć, bo nikt by chyba tego nie wymyślił.
Miało być: „Kurski zrobił swoje, Kurski może odejść”, a może będzie: „Kurski może odejść, Kurski może wrócić”. Ale łaska prezesa na pstrym koniu jeździ.
W państwie PiS nawet sam Jacek Kurski nie zna dnia ani godziny. W uznaniu dotychczasowych zasług został nagle zdjęty ze stanowiska i publicznie upokorzony. Takie są jednak reguły systemu, któremu odwołany prezes TVP wiernie służył i którego symbolem pewnie na zawsze już pozostanie.