Usiłujemy w środowisku dziennikarskim zrozumieć, z jakiego powodu Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, wydrukował w swojej gazecie artykuł Jacka Kurskiego, ale nic sensownego, a zwłaszcza tłumaczącego Chrabotę, nie przychodzi nam do głowy. Jego wyjaśnienia w „preambule” do tej publikacji o „ciekawości”, co ma do powiedzenia Kurski, czy „spełnianiu kryteriów druku” kompletnie nie przekonują.
Podobnie jak stwierdzenie, że Jacek Kurski zajmuje stanowisko w Banku Światowym. W domyśle: trzeba się z tym pogodzić i drukować. Na tej samej zasadzie należałoby drukować Janusza Kowalskiego – bo jest legalnym wiceministrem, Grzegorza Brauna – bo to wybrany przez naród poseł, czy Antoniego Macierewicza – autora raportu o zamachu smoleńskim, bo to przecież oficjalny raport za rządowe pieniądze.
Czytaj też: Z TVP do Banku Światowego. Kurski zawsze spada na cztery łapy
Na rękę obozowi władzy
Publikacja tekstu byłego prezesa TVP, który z premedytacją zniszczył wielkie publiczne medium, będące własnością wszystkich obywateli, uczynił z niego bezwstydną, nienawistną tubę rządzącej partii, jest przekroczeniem kolejnej granicy. Przekroczeniem nieoczekiwanym, bo ze strony człowieka dotąd szanowanego za przestrzeganie zawodowych standardów, który wcześniej wielokrotnie Jacka Kurskiego ostro krytykował za to, co na polityczne zlecenie (i także teraz, we wspomnianym wstępie do tekstu) zrobił z państwową telewizją i generalnie – z jakością życia publicznego w Polsce.