Polskie araby pełnej krwi nie zdobywają nagród na międzynarodowych pokazach, nie są nawet na nich wystawiane. Autorzy dawnych sukcesów próbują teraz przypomnieć światu, że w koniarstwie byliśmy potęgą, ale czy znów nią będziemy?
Stadnina koni w Janowie, zrujnowana przez „dobrą zmianę”, od 2016 r. miała już pięciu prezesów. Hanna Sztuka ma być kolejnym. Jednak nie mogła wjechać na teren stadniny i objąć stanowiska, bo przeciwko jej nominacji protestują pracownicy. Odjechała spod bramy, ale protestujący obawiają się, że może wrócić z policją.
Przez cztery lata udało się zniszczyć świetną markę i jeden z najbardziej prestiżowych ośrodków hodowli koni arabskich w Europie, który zamiast zysków zaczął przynosić duże straty (w 2018 r. 3,2 mln zł).
Dobra zmiana zaczęła się od koni. Dokładnie trzy lata temu PiS wyrzucił specjalistów hodowli koni arabskich czystej krwi w Janowie Podlaskim i Michałowie. Dziś fatalne efekty widać jak na dłoni.
Niestety, nie po raz pierwszy punkt widzenia konia przeważa nad punktem widzenia narodowym.
Sprawa wydaje się prosta. Aukcja w Janowie była katastrofą, więc szef ANR podał się do dymisji. Czy oznacza to, że wszyscy miłośnicy koni arabskich powinni odetchnąć z ulgą? Niestety nie.
Pokaz koni arabskich wystawionych do aukcji Pride of Poland odbył się w strugach deszczu. I to była zapowiedź tego, co stało się potem.
Ciągle nie wiadomo, w imię czego na naszych oczach niszczy się jedną z najcenniejszych polskich specjalności.
W Polsce zamiast do zmian kadrowych dochodzi do zmian personalnych. I tak wracamy do legendarnych czasów, że nie matura, lecz chęć szczera, zrobi z ciebie oficera.
Operacja przejęcia dwóch najlepszych na świecie stadnin konia czystej krwi arabskiej została przygotowana zgodnie z zasadami rewolucyjnego kodeksu moralnego. Starych dyrektorów wyrzucić na stojąco i bez podania przyczyn. Najlepiej w piątek po południu. Nowych zainstalować w piątek wieczorem. W poniedziałek udawać, że nic się nie stało.