Nie sprawdziły się przewidywania Glenna Goulda, że koncerty na żywo będą zastąpione nagraniami. Koncerty będą się odbywać, dopóki będzie publiczność. A ona cały czas jest, tylko się zmienia.
9 grudnia zagra kultowy moskiewski zespół.
Nigdy wcześniej nie można było zobaczyć w Polsce tak wielu światowych gwiazd muzyki i to w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Kto je do nas sprowadza, w jaki spsób i za jakie pieniądze.
The Rolling Stones po raz trzeci zagrają w Polsce. Niby wszyscy wiedzą, czego się spodziewać na warszawskim Służewcu 25 lipca, ale każdy fan czeka w napięciu, bo – kto wie – może to ostatnia okazja, by posłuchać na żywo tego nieśmiertelnego zespołu rockowego.
Najpierw byli awangardowymi skandalistami z Kalifornii. Testowali wytrzymałość: własną na narkotyki, obyczajowych cenzorów na brak stroju, słuchaczy białego rocka na wpływy funk i rapu. Aż nagle ich piosenki zeszły pod strzechy. Po 23 latach istnienia Red Hot Chili Peppers zagrają w Polsce.
W sobotę 26 sierpnia w Stoczni Gdańskiej dla 100 tys. widzów zagra i zaśpiewa David Gilmour – gitara i głos Pink Floyd. Jak dotychczas większe audytorium pojedynczego koncertu w Polsce miał tylko Sting. W zeszłym roku słuchało go w Warszawie 150 tys. ludzi, ale na świecie zdarzają się imprezy o wiele potężniejsze.
W ciągu roku artyści chwalą się złotymi płytami, Fryderykami i występami w prestiżowych salach. Kiedy przychodzi lato, uświetniają festyny z okazji Dnia Truskawki i plażowe pikniki z kiełbaską z grilla. Panie i panowie, oto królowa letniego sezonu – chałtura.
Gdzieś w Pieninach, na zaproszenie pewnego malarza, od kilku lat koncertują krajowe i światowe gwiazdy. Dziś chcą tam również mieszkać. Nawet Nigel Kennedy.
Prawdziwy fan muzyki na myśl o nadchodzącym lecie dostaje zawrotu głowy. Aby zobaczyć wszystkie gwiazdy, które zawitają do Polski, należy przygotować się na wydatek równy cenie luksusowych wczasów.