Trwają protesty przeciw zaostrzaniu prawa aborcyjnego w Polsce. W weekend kobiety demonstrowały m.in. pod siedzibami kurii. W Warszawie narodowcy zrzucili z kościelnych schodów jedną z protestujących, zabrało ją pogotowie.
Czy przyjmowanie komunii świętej na rękę, a nie do ust, obraża i profanuje ten najświętszy dla wierzących sakrament? Na tle pandemii rozgorzał w tej sprawie spór w Kościele rzymskokatolickim w Polsce.
Koronawirus przeniknął na szczyty kościelnej hierarchii bez trudności, bo biskupi spotykają się co dzień z mnóstwem osób, a dopiero od niedawna zaczęli traktować pandemię według zasady DDM: dłonie, dystans, maseczka.
Franciszek, który stara się realizować swoją wizję Kościoła ubogiego dla ubogich, parę lat temu postanowił uporządkować watykańskie finanse. Wciąż jednak trudno mu osiągnąć cel.
Rosnąca niepokojąco fala zakażeń nie omija Kościoła, bo przecież nie jest karą Bożą, tylko przejawem pandemii, która nie odróżnia teistów od ateistów, świeckich od duchownych.
Kardynał Angelo Becciu zrzekł się nie tylko obecnego urzędu, ale też praw wynikających z kardynalatu, w tym prawa do udziału w konklawe.
Sumień polskich duchownych nie rani wzywanie do łamania konstytucji. Nie widzą też nic zdrożnego w szydzeniu z zasad Unii i równoczesnym sięganiu po pieniądze z jej kasy.
Zawoalowane groźby prezesa, że w obronie rzekomo zagrożonych wartości chrześcijańskich należy użyć „wszystkich środków, którymi dysponuje państwo”, tylko pogłębią konflikty.
Odpowiedź dostał brutalną. Po Lublinie zaczął krążyć mobilny baner wzywający do usunięcia ks. prof. Wierzbickiego z uczelni, a w internecie wybiło przeciw niemu szambo.
Tekst dokumentu episkopatu to jakiś ponury surrealizm po doświadczeniach i debatach na ten temat w demokratycznym świecie zachodnim, w tym w Kościołach chrześcijańskich.