Najpierw tureckie lotnictwo zbombardowało tereny w północno-wschodniej Syrii, a potem rozpoczęła się akcja lądowa. Kurdów nie ma kto bronić, bo Donald Trump zdecydował, że USA wycofują stamtąd swoich żołnierzy.
Decyzja o wycofaniu się z Syrii jest tak nieracjonalna z punktu widzenia interesów USA, że aż skłania do snucia teorii spiskowych. Co najmniej dwóch.
Prawie nikomu nie widzi się kurdyjskie państewko na mapie świata.
Ostatni tydzień obrócił turecką politykę zagraniczną o 180 stopni.
Kurdyjska partia jest prawdziwym zwycięzcą ostatnich wyborów w Turcji, a jej młody lider już za cztery lata chce rządzić krajem.
Dzisiejszy Bliski Wschód to w dużej mierze fatamorgana – dzielą go granice, z których część już nie istnieje, a tych prawdziwych mapy nie uwzględniają.
W oblężonym Kobane wszyscy chcą coś udowodnić. Amerykanie – że coś robią, dżihadyści – że mogą dołożyć Amerykanom. Tylko Kurdowie chcą przeżyć.
Bitwa o Kobane to jeden z frontów pierwszej gender-wojny na Bliskim Wschodzie. Kurdyjki walczą z islamistami – o życie, i z Kurdami – o równość.
O dramacie Ajn al-Arab światowe, w tym polskie media rozpisują się już od kilku tygodni. Niemal wszyscy używają kurdyjskiej nazwy tego miasteczka: Kobane lub Kobani. Czy słusznie?