LOT znów nie ma prezesa, a przyszłość naszego narodowego przewoźnika, którego niedawno wszyscy uratowaliśmy, rysuje się mgliście.
Nasza narodowa linia wreszcie zaczęła zarabiać na lataniu. Oby politycy nie zachłysnęli się dobrymi wynikami i nie uwierzyli, że Lot da sobie radę sam.
Nowa oferta Lotu to kolejna salwa w bitwie o polskich klientów. Ceny na wielu połączeniach są już dumpingowe.
Polskie Linie Lotnicze przez lata dokonywały cudów akrobacji, przewożąc tajne ładunki broni. W placówkach Lotu na Zachodzie lokowano też agentów, którzy zbierali dane wywiadowcze.
Znowu się okazało, że choć Polacy latają coraz chętniej, polskie firmy na tym zarabiać nie potrafią.
Kolejny polski lotniczy eksperyment przerodził się w katastrofę, za którą znowu zapłacą naiwni pasażerowie. Tym razem koniec nastąpił jeszcze przed początkiem.
Komisja Europejska na razie nie doprowadzi do bankructwa naszego narodowego przewoźnika. Jednak jego przyszłość wciąż jest niepewna.
Na długich trasach pasażerowie Lotu są przewożeni już tylko nowymi Dreamlinerami. Za to ci latający po Europie za jedzenie na pokładzie muszą płacić. Czy ten desperacki krok pomoże uratować narodową linię?
Lot zapewne zapłaci wysoką cenę za pomoc publiczną, dzięki której może jeszcze funkcjonować. Z małej europejskiej linii stanie się jeszcze mniejszym przewoźnikiem, do którego nowe Dreamlinery już w ogóle nie będą pasować.
Najnowocześniejszy samolot świata przez ostatnie trzy miesiące przemieszcza się tylko dzięki pomocy holownika. Pomijając ten drobiazg, to rzeczywiście bardzo nowoczesna maszyna.