Czy malarstwo dogorywa? W toczącym się na ten temat już od dawna sporze kolejny głos dołożył Leon Tarasewicz wystawą otwartą przed paru dniami w stołecznym Centrum Sztuki Współczesnej. Choć nie do końca można być pewnym, czy ten wybitny artysta, laureat Paszportu „Polityki”, stara się malarstwo reanimować czy też je dobić.
Jeśli malarz chce być dziś w Polsce kochany przez naród, powinien wymyślić i przedstawić własny tajemniczy świat. Jego sztuka otrzyma wówczas etykietę realizmu magicznego. Przyjrzyjmy się reprezentantom tego gatunku.
Na rynku sztuki – zmiana gustów. Dobrze sprzedaje się polskie malarstwo powojenne, również dlatego, że wybitne przedwojenne zostało już wyprzedane.
Wobec malarzy, poetów czy reżyserów zawsze obowiązywał podwyższony próg tolerancji. Dziwaczne ubrania, szokujące zachowania, artystyczne prowokacje wpisane były w profesję i z reguły przyjmowane z pobłażaniem. Jak jest dziś?
Jak wolnego artystę pożenić z wolnym rynkiem? Od ponad dziesięciu lat trwa ten eksperyment. Nie wszyscy go przetrwali.
Przez dziesięć dni sprzedano w Polsce cały nakład biograficznej książki o meksykańskiej malarce Fridzie Kahlo. To niezwykły wynik zważywszy, że żaden jej obraz nie był nigdy u nas pokazywany. Ale także znak, że dotarło do nas światowe szaleństwo.
Pałacki sprzedaje sztalugi w 140 krajach świata. Jego polsko-japońsko-holenderska firma to prawdziwy tygrys w Bieszczadach
Odbywająca się właśnie w Królewskim Muzeum Sztuk Pięknych w Brukseli wystawa „Firma Brueghel” pomoże wszystkim tym, którzy czasem gubią się w bogactwie dzieł dawnych mistrzów prezentowanych w uznanych europejskich galeriach i muzeach.
„Wyglądają jak sny maniaka odczytane przez jasnowidza” – tak o dziełach surrealistów, nie bez złośliwości, pisała francuska malarka Marina Rodna. By obejrzeć owe rojenia na niedawno otwartej wystawie w paryskim Centre Pompidou, trzeba odstać w kolejce kilka godzin. Potem jednak nabiera się wrażenia, że dorobek Bretona i spółki nie zawsze wytrzymuje próbę czasu.
Malarzy podzielić można na muzealnych i domowych. Ci drudzy stanowią chleb codzienny antykwariuszy, a ich prace widujemy jedynie na ścianach prywatnych mieszkań i willi. Pierwsi tworzą oficjalne dzieje sztuki, drudzy – dzieje swojskie.