Trudno przyjąć, że PSL i Trzecia Droga przetrwałyby jako przystawki do PiS lub Biało-czerwonych. A jednak zdumiewające, że politycy, formalnie przeciwnicy partii Kaczyńskiego, dostarczają jej ostrej amunicji.
Wszelkie zgrzyty mogą mieć poważne następstwa. Nie mam na myśli różnic programowych, bo takowe są nieuniknione, ale o zachowania, które mogą skłócić koalicyjne strony. Ostatnio wydarzyły się dwie zaszłości tego rodzaju.
Pierwszy i drugi dzień obrad Sejmu X kadencji za nami. Partie demokratyczne podjęły uchwałę o zawiązaniu koalicji, dotychczasowy premier złożył dymisję, wybrano marszałka i pięcioro wicemarszałków Sejmu, a także posłów do KRS.
Upieranie się przy kandydacie, o którym wiadomo, że nie uzyska wotum zaufania, urąga kryteriom racjonalności przy podejmowaniu decyzji. Takie są skutki uznania dobrostanu polityków PiS za ważniejszy od interesu państwa.
Niby to Andrzej Duda ma konstytucyjne karty w ręku, ale sekwencja zdarzeń w poniedziałkowy wieczór pokazała, kto w polskiej polityce ma demokratyczny mandat i sięga po władzę, a kto powoli schodzi ze sceny.
Defilada 15 sierpnia tak się podobała warszawiakom, że tysiące ludzi prawie oblegało Belweder długo po tym, jak przed pomnikiem Piłsudskiego przejechały ostatnie historyczne pojazdy, a prezydencka para wzniosła cydrem toast z okazji święta Wojska Polskiego.
Być albo nie być Janusza Piechocińskiego w roli szefa PSL zależy dziś nie od Waldemara Pawlaka, ale od Marka Sawickiego. Od tego, czy to on uzna, że „to już ten moment”. Ma swoją kalkulację. I faktyczną, wielką władzę nad partią.
Sawicki wraca na stanowisko, z którego zrezygnował Stanisław Kalemba. Jego powrót do rządu może przyspieszyć odejście Janusza Piechocińskiego z funkcji prezesa PSL.
Marek Sawicki zapowiedział złożenie dymisji ze stanowiska ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Jedno jest pewne – przyczyną dymisji nie jest oburzenie na nepotyzm w agencjach podległych ministrowi rolnictwa.
Światowe Forum w Davos to ciągłe poszukiwanie recepty na ubogacenie narodów. Dziś o rozwoju państwa decyduje nie liczba ludności, rozległa powierzchnia, zasoby naturalne czy siła armii, ale sprawność ekonomiczna, nazywana chętnie zdolnością konkurencyjną. Zdolność konkurencyjna – jak ją zwiększyć? Jak ma ją zwiększyć Polska – kraj ciągle na dorobku, u dołu tabel? Czy jesteśmy skazani na trzecią ligę? Z ponad dwustu seminariów i dyskusji na różne tematy odbytych w Davos wynika dla nas wniosek taki, że w Polsce poprawić trzeba wszystko: oświatę i kształcenie, opiekę zdrowotną, środowisko naturalne, warunki biznesu, pobudzić inicjatywę pracowników, udoskonalić prawo. Czy z naszym tempem rozwoju, jednym z najszybszych w Europie, ale też z naszą kiepską spuścizną materialną i moralną mamy szanse w światowej konkurencji?